Niektóre szczątki z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej spadają na Ziemię

Autor: Vlad Cherevko | 09.03.2024, 17:11

Duży fragment zużytych baterii z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) opuścił orbitę i ponownie wszedł w atmosferę wczoraj, w piątek, po prawie trzech latach okrążania Ziemi. Większość tych kosmicznych śmieci prawdopodobnie spłonęła podczas ponownego wejścia w atmosferę, ale istnieje możliwość, że niektóre fragmenty mogły dotrzeć do powierzchni Ziemi.

Co wiadomo

Był to pojemnik na baterie z ISS ważący ponad 2,6 tony. NASA celowo wysłała te kosmiczne śmieci na trajektorię prowadzącą do niekontrolowanego ponownego wejścia w atmosferę. Sandra Jones, rzeczniczka NASA, powiedziała, że agencja przeprowadziła dokładną analizę szczątków na palecie i ustaliła, że bezpiecznie wejdą one w ziemską atmosferę.

Według Dowództwa Sił Kosmicznych USA, baterie weszły w atmosferę o godzinie 14:29 czasu wschodniego. W tym czasie paleta znajdowała się między Meksykiem a Kubą.

Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) również śledziła trajektorię palety z bateriami. W oświadczeniu wydanym w tym tygodniu ESA stwierdziła, że ryzyko uderzenia osoby przez kawałek palety jest "bardzo niskie", ale "niektóre kawałki mogą dotrzeć do ziemi". Jonathan McDowell, astrofizyk, który uważnie monitoruje aktywność kosmiczną, oszacował, że około 500 kilogramów szczątków uderzy w powierzchnię Ziemi.

Dla tych, którzy nie wiedzą

Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS) to wspólny projekt kilku krajów, w tym USA, UE, Japonii i innych, przeznaczony do badań naukowych w kosmosie. Jest to kompleks laboratoriów badawczych orbitujących wokół Ziemi. ISS służy jako platforma do przeprowadzania różnych eksperymentów w środowisku mikrograwitacji, badania wpływu środowiska kosmicznego na organizmy i materiały, a także do testowania nowych technologii i rozwijania międzynarodowej współpracy w przemyśle kosmicznym. Umożliwia astronautom życie i pracę w kosmosie przez długi czas, a także służy jako platforma dla międzynarodowych misji i wypraw kosmicznych.

Źródło: Arstechnica