Google już nie ten, co dawniej: dlaczego firme zostawiają stare pracowniki firmy

Autor: Nina Glushchenko | 07.01.2020, 00:00
źródło zdjęcia: Vox 

Największe firmy IT na świecie przeżywają kryzys zaufania. Nie tylko ze względu na bezpieczeństwo danych i prywatność użytkowników. Ale ze strony pracowników, którzy dziś coraz częściej deklarują, że ich miejsce pracy, jak w starym żarcie, okazało się „dalekie od teatru, o którym wszyscy tak marzyliśmy”. I najlepsi i szeregowi pracownicy opuszczają Apple, Facebook, Amazon i Google. Ich byli pracodawcy zyskali zbyt dużą władzę na całym świecie i teraz robią z tym nie to, w co chcieliby być zaangażowani byli pracownicy. Relacje w grupach, które urosły do ​​setek tysięcy ludzi, nie przypominają już przyjaznego start-upu, a podstępne nękanie i nietolerancja wyrastają i stają się silniejsze w niegdyś przyjaznych szeregach.

Minione półtora roku było trudne dla Google (to znaczy, oczywiście, Alfabet, ale bardziej znane w starym stylu), a święta Nowego Roku upłynęły pod znakiem co najmniej dwóch głośnych publikacji na ten temat. Redaktorzy gg przestudiowali materiały i opowiadają, co wiadomo o kryzysie wewnątrz „korporacji dobra”.

Korporacia dobra na wojennej ścieżce

W październiku 2018 4000 pracowników  Google podpisało petycję przeciwko współpracy z Pentagonem i świadczenia badań do celów wojskowych, a 10 osób zostały zwolnione z powodu ujawnienia informacji. Firma została zmuszona zrezygnować z uczestnictwa w projekcie JEDI  ((Joint Enterprise Defense Infrastructure, czyli „wspólna obronna infrastruktura Spółki”) i straciła do 10 mld $ na rzecz swoich „chmurowych” konkurentów. 

Również w 2019 roku pod naciskiem pracowników Google i publiczności firma nie przedłużyła współpracę w ramach innego projektu z Pentagonu - Maven. Maven wykorzystuje sztuczną inteligencję do wzmocnienia uderzeń dronów. Google pracuje nad opracowaniem algorytmów uczenia maszynowego, które pomogłyby Pentagonowi wzmocnić ogólne możliwości nadzoru. Firma starała się usprawiedliwić się przed pracownikami, że jej część pracy była „bez przemocy” w swoim sensie i dotyczyła tylko nadzoru wideo. Ale tak czy inaczej, wszystkie te projekty są związane z działaniami wojskowymi Pentagonu lub przeciwdziałaniu rużnego rodu buntowników. Według szacunków Gizmodo, mówimy o umowie na 9- $ $ 15 miliardów dolarów. W związku z tym, Google starał się bronić projektu przed pracownikami.

W rezultacie, oprócz strat pieniężnych i napiętych relacji między kierownictwem a podwładnymi Google, obie te historie były również naznaczone kryzysem PR, ponieważ firma wcześniej starała się budować wizerunek zorientowanej społecznie.

Apetytne Chiny

W październiku 2018 r Pichai potwierdził, że Google pracuje nad ocenzurowaną wersją wyszukiwarki dla Chin.

W 2010 roku korporacja pozostawiła rynek chiński z powodu cenzury. Władze tego kraju zażądały nie tylko pełnego dostępu do danych użytkowników i infrastruktury firmy, ale także pełnej współpracy z jej strony, aby zapewnić, że chińscy użytkownicy zobaczą tylko treści spełniające standardy rządowe.

Były szef Międzynarodowych Stosunków Google Ross LaZhuness przypomina, jak ważne było wtedy, aby Google nie poddawał się regulatorowi, który stale zaostrzał cenzurę. Decydując się na Chiny, korporacja kierowała się zasadą pozostania tam tak długo, jak długo przyniosłoby to więcej korzyści niż szkody. W pewnym momencie nie była już w stanie zastosować się do tej zasady i odeszła. To było historyczne wydarzenie - po raz pierwszy na świecie niepaństwowa firma odmówiła czegoś chińskiemu rządowi.

Ale chiński rynek wart miliardy dolarów jest dla wielu smakołykiem, a po wielu latach Google nie opuścił marzenia o ponownym wejściu na rynek. Zasadniczo, według LaGunessy, ta myśl prześladowała nowych menedżerów firmy, którzy nie podzielali już wartości weteranów.

źródło zdjęcia: Engadged

Ale jeszcze bardziej zaskakujące dla „weteranów” Google jest to, że firma ma tajne projekty. Dragonfly rozpoczęła się w 2017 roku i tylko ci, którzy byli zaangażowani, wiedzieli o tym. Pierwsze informacje na temat cenzurowanej wyszukiwarki Celestial Empire pojawiły się w mediach w sierpniu 2019 r. Jesienią 1000 pracowników firmy podpisało list publiczny z prośbą o opuszczenie Dragonfly. Wspierały je organizacje walczące o prawa człowieka. LaGuness znalazła się wśród tych, którzy próbowali odwieść Google od powrotu do kraju, w którym naruszono prawa człowieka. W rezultacie projekt został porzucony. To prawda, że ​​rząd Chin nie miał szczególnego pragnienia, aby spróbować; negocjacje odbyły się na bardzo niskim poziomie i ostatecznie zostały przerwane.

Według LaGunessa jednostka zajmująca się platformą chmurową nie ukrywała istnienia umów z rządem Arabii Saudyjskiej. Chciał nawet zatrudnić własny zespół do testowania projektów pod kątem zgodności z zasadami bezpieczeństwa i polityką firmy. Do zadań LaGunessa należało monitorowanie praw człowieka i wymagań ONZ, a firma im dalej, tym bardziej odbiegała od tych norm, wchodząc w interakcje z reżimami dyktatorskimi. Ale wisienką na torcie dla byłego szefa międzynarodowej współpracy Google'a polegała na otwarciu w Pekinie w 2017 r. Centrum zajmującego się rozwojem sztucznej inteligencji. Opuścił swoje stanowisko.

Harrasment bez kary

Kolejny protest przeciwko działaniom zarządu Alphabet dotyczył skandali seksualnych i molestowania w miejscu pracy. Jesienią 2018 r. Pracownicy korporacji zorganizowali demonstrację przeciwko temu, że ludzie, którzy brali udział w skandalach, nie tylko nie zostali ukarani, ale także opuścili firmę ze złotym spadochronem. Wśród oskarżonych był „ojciec” Androida Andy Rubin. Do protestu  dołączyli 20 000 osób, czyli około 20% pracowników korporacji. Zażądali opublikowania wyników dochodzenia. Dyrektor naczelny Alfabetu Sundar Pichai obiecał je wykonać i wdrożyć system, który umożliwi zgłaszanie nękania.

Zamiast tego w kwietniu tego roku okazało się, że wywierano presję na dwóch organizatorów protestów - Claire Stapleton z YouTube i Meredith Whittaker z Google Open Research. Latem obaj pracowniczki opuścili Alphabet. Ale pracownicy korporacji nie zrezygnowali z prób zjednoczenia się, aby sprzeciwić się kierownictwu firmy w tych przypadkach, w których się z tym nie zgadzali.

W połowie listopada 2019 Alfabet zwolnił jednego pracownika i dwóch innych zawieszono w pracy za rzekome złe traktowanie danych osobowych kolegów. Jak donosi Bloomberg, Google powiedział, że zwolniony pracownik ujawnił nazwiska i dane osobowe w mediach. Jeden z zawieszonych przeszukiwał i rozprowadzał poufne dokumenty poza swoją pracą, a drugi śledził indywidualne kalendarze pracowników pracujących na platformach społecznościowych. Publikacja informuje, że wszyscy byli aktywistami, którzy walczyli o swoje prawa w Google. W kolejnym, wcześniejszym dochodzeniu Bloomberg opowiada się, że zwolniona osoba odkryła tajny rozwój Google, rozszerzenia przeglądarki, które pozwala znaleźć organizatorów masowych akcji w firmie. Na przykład, jeśli ktoś utworzy wydarzenie w kalendarzu dla więcej niż 10 pokoi lub 100 uczestników. Google zaprzeczył, że cel opracowania tego narzędzia był taki. Mówią, że stworzyli go, aby uczyć pracowników niepotzrebnie nie zapraszać dużej liczby osób na spotkania.

Dziennikarze odkryli również, że firma od kilku miesięcy opracowuje narzędzie do wyszukiwania postów, które wywoływały niezadowolenie wśród pracowników i moderowania wewnętrznych forów firmy. Według niektórych użytkowników Google narzędzie pojawiło się już na ich komputerach w październiku tego roku.

Koniec wolnej myśli

Publikacje w Bloomberg, CNN i New York Times podkreślają, że Google prowadzi szereg konfrontacji między pracownikami a zarządem. Wcześniej firma zachęcała pracowników do wyrażania chęci realizacji projektów i zasad firmy na specjalnych spotkaniach. Ale wydaje się, że to się kończy. W wigilię 2020 roku na CNBC wydany artykuł zatytułowany „Weterani Google: firma stała się nie do poznania”,w którym dziennikarze ujawnili jeszcze więcej problemów w korporacji na podstawie wywiadów z obecnymi i byłymi pracownikami.

W 2019 roku kultura korporacji uległa poważnym zmianom, a odejście Larry'ego Page'a i Sergeya Brina, których oba wysoce postawionych menedzerów tak naprawdę nie wyjaśniły, stały się oznaką tych zmian, jak podaje publikacja. Przed odejściem oba wyznali problemy dotyczące zaufania, które są trudne do skalowania na 100 000 pracowników. Wcześniej zwrócił na to uwagę były dyrektor HR Lazlo Bok, według niego, firma zmieniła się tak bardzo, że nie wszyscy obecni pracownicy wiedzą, co to było wcześniej. Martin Casado, partner Andreessen Horowitz, uważa, że ​​ucieczka mózgów z Google jest teraz ogromna. Kilku innych rozmówców w tej publikacji stwierdziło, że powodem zwolnienia z Google w ostatnich latach staje się coraz większa biurokracja. Wcześniej korporacja słynęła z możliwości przedyskutowania problemów z zarządzaniem, czego już nie ma. Niektórzy pracownicy twierdzą, że firma zaczęła ścigać za liczbą pracowników, dlatego w zespołach pojawili się raczej słabi uczestnicy.

Triumf nietolerancji

Źródło zdjęcia: National Files

W publikacji na Medium LaGunesse podaje jeszcze kilka przypadków obelg i prześladowań w miejscu pracy, kiedy starsi koledzy podnieśli głosy i doprowadzili młodszych do łez, upokarzali się z powodu rasy itp. Były kierownik próbował przekazać problem działowi HR, ale okazało się, że dział został nieco zlikwidowany, a niektóre jego zadania przekazano, jego zdaniem, niewystarczająco kompetentnym specjalistom. LaGuness twierdzi, że opuścił firmę na rzecz poparcia mniejszości narodowych, społeczności LGBT i ogólnie praw człowieka. Jego zdaniem problem zaczął narastać, ponieważ Larry Page i Sergey Brin odeszli od kierownictwa i problemów korporacji, pozostawiając wszystko pod opieką nowych menedżerów.

Kryzys zaufania i przejrzystości przyznaje i sam  prezes Alfabetu. Jak i ojcowie założycieli, Pichai łączy go z „problemami wzrastania”. To prawda, że sam mówił o tym w ramach komentowania kolejnego kryzysu w Google. Kiedy firma zatrudniła byłego pracownika Białego Domu, Milesa Taylora, oficjalnie popierającego zakaz wjazdu muzułmanów i zaostrzenie wymagań wizowych. I to wzbudziło kolejną falę oburzenia w Google.