Media: Ukraina może wznowić eksport własnej broni, aby móc zwiększyć jej produkcję

Autor: Anton Kratiuk | 09.10.2024, 15:49

Przed inwazją Rosji na pełną skalę, Ukraina była jednym z największych eksporterów sprzętu wojskowego i broni na świecie, a do 2014 roku znajdowała się nawet w pierwszej dziesiątce liderów. Kraj ten sprzedawał różne rodzaje broni strzeleckiej, helikoptery, poduszkowce, pojazdy opancerzone, artylerię i wyrzutnie rakiet, a także komponenty i jednostki, w tym silniki do samolotów wojskowych i turbiny gazowe.

Ukraina prawnie zakazała eksportu broni od 2022 roku, aby zaspokoić własne potrzeby. Oczywiście wojna o takiej intensywności z wrogiem przewyższającym pod każdym względem wymaga ogromnych zasobów, w tym środków finansowych.

Co wiadomo

Źródła Financial Times donoszą, że ukraiński rząd rozważa zniesienie ograniczeń w eksporcie broni.

Na pierwszy rzut oka taka decyzja może wydawać się nielogiczna, ale Ukraina pilnie potrzebuje komponentów do produkcji dronów i jest gotowa sprzedać część UAV, aby zapewnić dalsze skalowanie produkcji i przyciągnąć dodatkowe inwestycje.

Eksperci szacują, że w ten sposób ukraiński kompleks wojskowo-przemysłowy otrzyma do 20 mld USD rocznie, podczas gdy w tym roku w budżecie państwa na zbrojenia przeznaczono tylko 6 mld USD.

W tej chwili Ukraina nie jest w stanie zapłacić za tak duże zamówienia państwowe, aby wykorzystać wszystkie zdolności produkcyjne, które są bezczynne w czasie, gdy przewaga Rosji w dronach wynosi 5:1, a według niektórych szacunków 10:1.

W czasie wojny Ukraina zwiększyła produkcję wszystkich rodzajów dronów w szybkim tempie i bez przesady jest jednym ze światowych liderów w tej dziedzinie, więc nie ma powodu, aby sądzić, że ukraińskie UAV nie będą poszukiwane na rynku światowym, zwłaszcza że udowodnią swoją skuteczność w rzeczywistych warunkach bojowych. Przypomnijmy, że właśnie dziś AFU uderzyło w arsenał, który mógł pomieścić do 22 000 ton amunicji, a uderzenie to zostało przeprowadzone przez drony własnej produkcji.

Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej

Źródło: Financial Times