Fujifilm instax mini 41: natychmiastowy aparat do selfies-nostalgii za 110 euro

Autor: Anry Sergeev | 08.04.2025, 12:23
Nowość od instax: natychmiastowy aparat mini 41, który cię zaskoczy! Natychmiastowy aparat instax mini 41. Źródło: Fujifilm

Fujifilm oferuje nam powrót do analogowej magii, teraz - w postaci nowego natychmiastowego aparatu instax mini 41. To następca modelu mini 40, który potrafi robić to samo, ale wygląda trochę lepiej, ma kilka inteligentnych "funkcji" i kosztuje 110 euro. I tak, to wciąż aparat, który nie łączy się z Wi-Fi, nie ma Bluetooth i nie potrafi przesyłać zdjęć na telefon - ponieważ główną ideą jest to, aby natychmiast otrzymać mały kawałek papieru ze swoją twarzą.

Wśród aktualizacji znajduje się automatyczna ekspozycja (trudno uwierzyć, że piszemy o tym w 2025 roku), która sama określa oświetlenie i dostosowuje czas otwarcia migawki oraz błysk. Nie trzeba nic kręcić, po prostu naciska się przycisk - i magia (czasami) się dzieje. Tryb makro z korekcją paralaksy - to dla tych, którzy robią selfies w stylu "oczy w kadrze, podbródek - gdzieś w sąsiedniej okolicy". Wizjer dostosowuje się, aby wyśrodkować obiekt i nie ucinać czoła - przydatna rzecz, ale nie rewolucja.

Jeszcze jedną aktualizacją jest design. Aparat zyskał pomarańczowe akcenty, metalowe wykończenie i teksturowaną obudowę. Tak, wygląda ładnie. I tak, wciąż wymaga materiałów eksploatacyjnych w postaci papieru fotograficznego Instax mini, każda odbitka kosztuje jak filiżanka kawy (około 15 dolarów za paczkę 10 zdjęć). Ale esteci i fani "od razu w ręce" wiedzą, za co płacą.

Aparat waży trochę mniej niż paczka cukru, łatwo zmieści się w plecaku i nawet w dużej kieszeni. Fujifilm obiecuje, że instax mini 41 będzie dostępny w Europie już od 17 kwietnia 2025 roku, więc przygotujcie się na kolejny etap analogowego szaleństwa w Instagramie (ironia czasu, oczywiście).

Ogólnie, instax mini 41 to styl końca XX wieku, prostota i trochę niepraktyczności w cyfrowej epoce. Bo czasami chce się sfotografować coś, nie myśląc o filtrach, hashtagach i archiwach w chmurze. Ale za 110 euro oczekiwałoby się czegoś interesującego i cyfrowego - przynajmniej opcji "zrób duplikat". Chociaż - kim jesteśmy, żeby niszczyć samą ideę natychmiastowych zdjęć, których sens polega na tym, że nie można ich powielać?