Czy wytrzymasz przy grach? Nowa generacja pastę zmienia
Nowa odsłona gier od Arc System Works, „Dear me, I was...”, wyróżnia się swoją innowacyjną estetyką, która przypomina artystyczny film z delikatnym udziałem gracza. To wyjątkowe doświadczenie, które być może wymaga zatrzymania tradycyjnych oczekiwań wobec gier wideo. W końcu nie każda gra ma dostarczać nieustannej akcji.
Co nowego w świecie gier
„Dear me, I was...” to produkcja, która unika typowych schematów znanych gier wideo. Twórcy postawili na emocjonalną historię, przedstawioną bez dialogów, ale za to z malowniczą estetyką akwareli i technologią rotoskopii. Styl ten przyciąga uwagę, zmuszając gracza do refleksji nad emocjami bohaterki, którą śledzimy przez całe jej życie.
Akcję urozmaica delikatna, fortepianowa ścieżka dźwiękowa, która często zmienia się razem z fabułą, pogłębiając emocjonalne wrażenia. Choć opowieść jest krótka (około 40 minut gry), przynosi wiele refleksji i zaskakuje artystycznym podejściem.
Zaskakujący gameplay
Na uwagę zasługuje również forma interakcji. Gracze mogą wykonywać proste czynności, takie jak jedzenie śniadań czy rysowanie, co delikatnie łączy ich z bohaterką. Pod względem technicznym niektóre elementy wymagają dopracowania, ale nie odbiera to uroku całej produkcji.
Wyzwanie dla konserwatywnych graczy
„Dear me, I was...” kosztuje około 34 złote, co dla niektórych może wydawać się zbyt wysoką ceną za oferowany czas rozrywki. Jednakże, dla koneserów kina niezależnego może to być wartościowe doświadczenie. Ta gra stanowi oryginalny dodatek do kolekcji Nintendo Switch 2.