Sorry, Microsoft: Dlaczego nie polubiłem mojego MacBooka i wróciłem do Windows 8
Stali czytelnicy gg być może pamiętają, że moje poszukiwania nowego laptopa trzy miesiące temu zakończyły się zakupem 13-calowego MacBooka Pro z ekranem retina. To powiedziawszy, podczas gdy ja z pewnością jestem w stanie euforii z powodu zakupu drogiej nowej zabawki, po prostu nie miałem odwagi napisać o wszystkich wielu niedogodnościach, które napotkałem podczas przejścia do nowego ekosystemu dla siebie.
Pierwszą rzeczą, z jaką spotyka się użytkownik systemu Windows po przejściu na system OS X, jest schizofreniczne zamieszanie związane z zamykaniem okien. Faktem jest, że w znanym systemie Windows, aby zamknąć okno z aplikacją, musisz kliknąć krzyżyk w prawym górnym rogu. Użytkownicy komputerów Mac muszą to zrobić, klikając na krzyżyk w lewym górnym rogu. Dla niewprawnej osoby może to wywołać dręczące uczucie najpierw poszukiwania, potem rozpaczy, a następnie - po raz kolejny zmarnowanego czasu. Sytuacji nie zmienia fakt, że przyciski zamykania są zawsze widoczne na ekranie. W systemie Windows zawsze przeciągasz mysz do lewego górnego rogu, natomiast w systemie OS X zawsze przeciągasz ją do prawego rogu. Jest to szczególnie trudne dla tych, którzy, tak jak ja, z konieczności zawodowej muszą regularnie korzystać z urządzeń z Windowsem. Po trzech miesiącach ciągłego "przełączania się" między dwoma tak różnymi światami, twój mózg zaczyna się gotować i czasami przestajesz zdawać sobie sprawę, w którym świetle jesteś.
Drugim, nie mniej poważnym problemem, jest zasadniczo odmienne wykorzystanie myszy. Po pierwsze, mysz rozumie tylko jeden klawisz. Ciągle gubisz się na stronie - który z nich powinieneś nacisnąć? Regularna konieczność wciskania klawiszy myszy wprowadza organizm w stan stresu jeszcze przed obiadem. W rezultacie praca zostaje sparaliżowana, a prokrastynacja czai się nad Twoim ramieniem. Ci, którzy są przyzwyczajeni do używania kółka przewijania w myszce, nie mają w ogóle czasu. Cały ten ból i cierpienie nie do zniesienia. Słyszałam od znajomego lekarza, że szpitale psychiatryczne mają dla takich pacjentów osobne pomieszczenie z miękkimi matami.
Jak się okazuje, system OS X nie ma zwykłego trybu pełnoekranowego do uruchamiania aplikacji. To jest po prostu okropne. Próba rozwinięcia aplikacji na pełny ekran powoduje rozwinięcie jej na CAŁY ekran. Kończy się to ukryciem wszystkich prętów serwisowych i doku. Tak więc, jeśli chcesz przełączyć się do innej aplikacji, musisz najpierw zminimalizować ekran, a dopiero potem inna aplikacja stanie się dostępna. Dla tych, którzy, tak jak ja, stale pracują z kilkoma aplikacjami, staje się to po prostu nie do zniesienia. Wszystkie aplikacje mają to samo menu w górnej części ekranu. Każde okno po prostu nie ma własnej sekcji menu. Kiedy się o tym dowiedziałam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom! Jest to bardzo niewygodne gdy wszystkie aplikacje mają to samo menu. Cały czas panuje zamieszanie. A menu nigdzie się nie otwiera, nawet jeśli nie jest uruchomiona żadna aplikacja. W tym przypadku mamy do czynienia z menu samego systemu operacyjnego. Jak możesz to znosić, powiedz?
Jako osoba, która pisze dużo tekstów układ klawiatury sprawia mi wiele niedogodności. Przecinek, który zawsze znajdował się pod moją prawą ręką i był dostępny po naciśnięciu klawisza Shift, teraz jest dostępny tylko pod cyfrą 6, do której muszę ciągle sięgać. Nawet naziści nie byli tak okrutni dla użytkowników. Wyobrażasz sobie, ile przecinków muszę postawić przy moim tekście? Nie zdziwiłbym się, gdyby moje teksty miały teraz mniej przecinków niż potrzeba. Czasami po prostu nie mam czasu, żeby po nią sięgnąć. Albo jestem po prostu zbyt leniwy, żeby sięgnąć po klawiaturę. Nie mam dość energii na te wszystkie przecinki. To powiedziawszy, mój znajomy, który ignoruje wszystkie technologie z wyjątkiem tych wykonanych przez Apple, chwalił się, jak nabijał się z własnej teściowej, podstępnie zmuszając biedną kobietę do przejścia na macbooka. Musiała miesiącami przyzwyczajać się do znienawidzonego układu. Nie zdziwiłabym się, gdyby wydała fortunę na pomoc psychologiczną. Z wiekiem wszyscy stajemy się bardziej konserwatywni i trudniej jest nam się zmienić.
I, oczywiście, praca była po prostu niemożliwe bez prawdziwego pakietu biurowego MS Office, bez którego dziś jest nigdzie. Wszyscy wiedzą, że możliwości iWork są bardzo ograniczone. Ale tylko użytkownicy komputerów Mac, zaślepieni swoją religią, boją się do tego przyznać. Przekonują wszystkich, że nie potrzebują MS Office, ale w rzeczywistości nie jest to prawdą. Brak możliwości wykonywania wartościowej pracy stopniowo rodzi poczucie niższości i niewystarczalności. Ma to natychmiastowy wpływ na efektywność i produktywność.
Skończyło się na tym, że nie sypiałam dobrze, straciłam zdrową cerę. Zacząłem częściej pić (oczywiście, żeby rozładować stres, jak sam sobie wmawiałem) i dużo palić (z tego samego powodu). W nocy zacząłem śnić o Windows 8, wabiącym swoimi życiodajnymi kafelkami, które są aktualizowane w czasie rzeczywistym, czego OS X nigdy nie miał i nie ma. W końcu ileż można oszukiwać samych siebie? Tylko system Windows jest stworzony do prawdziwej pracy. Istnieją setki tysięcy programów napisanych dla niego i używanych przez profesjonalistów. Zapytaj każdego dobrego fachowca, a powie Ci, że pracuje na Windowsie. Żaden księgowy przy zdrowych zmysłach nie pracowałby na OS X (w końcu księgowość to wymagająca praca odpowiedzialna za finanse, nie ma mowy o błędach czy opóźnieniach, wszystkie one kosztują mnóstwo pieniędzy). Jedynym sposobem na uniknięcie tego wszystkiego jest system Windows. Najważniejszą rzeczą jest zainstalowanie dobrego programu antywirusowego. Nie na darmo Microsoft wydaje tyle pieniędzy na programy socjalne, które mówią, jaki komputer jest odpowiedni do Twojej pracy i co powinien posiadać.
Warto też przyznać, że w swoich artykułach wielokrotnie demonizowałem Windows 8, który w rzeczywistości jest doskonałym i bardzo przyjaznym użytkownikowi systemem operacyjnym. Nie wspominając o tym, że jest to jedyny system operacyjny, który pozwala na połączenie wygody tabletu i laptopa. W końcu fajnie jest móc pracować na w pełni funkcjonalnym laptopie, a potem, w razie potrzeby, odłączyć go i zamienić w tablet. I możesz używać tabletu do uruchamiania prawdziwych aplikacji do prawdziwej pracy, a nie zabawek! W ten sposób pracują obecnie miliony inteligentnych ludzi, nie tylko w firmie Microsoft. Po co więc zaprzeczać temu, co oczywiste i wzniecać panikę? Tym bardziej, że Microsoft zapowiada już wkrótce kolejną aktualizację, w której pokaże wszystkim, jaki to funt sułtanek.
Wniosek jest taki
Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, euforia szybko minęła, po czym zaczęło się życie zawodowe. MacBook okazał się piękną (i drogą) zabawką, ale trzeba wracać do pracy. Przykro mi, Microsoft, myliłem się! Zaślepiona pięknymi opowieściami o nadgryzionym jabłku i wartościach, które są mi obce. Dobrze, że w ciągu trzech miesięcy nie ugrzęzłam w tym wszystkim całkowicie. I nigdy nie kupiłem sobie iPada, a tym bardziej iPhone'a, co przewidywali wszyscy znani mi makowi zapaleńcy. To nie jest moja religia i nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Jutro, nie, nawet dzisiaj zabieram macbooka do lombardu i zaczynam szukać odpowiedniego laptopa do pracy. Oczywiście, z ekranem dotykowym! W końcu tak łatwo się z nim pracuje: gdy trzeba popracować na klawiaturze, pomagamy sobie myszką, a czasem dotykamy magicznego ekranu dotykowego, bo tak jest wygodniej i szybciej. I oczywiście, mój nowy laptop będzie działał tylko pod Windows 8. Zwłaszcza, że pojawiła się już darmowa (!) aktualizacja do Windows 8.1, która jeszcze bardziej poprawia wrażenia i usuwa (na życzenie pracujących użytkowników) nieliczne błędy. W końcu Microsoft zawsze uważnie śledzi potrzeby rynku. I zawsze będzie odpowiadać potrzebom użytkowników. A czasem nawet wyprzedzają ich potrzeby. Ponieważ Microsoft jest firmą innowacyjną, animatorem rynku i twórcą rynku komputerów osobistych. Kto zna rynek lepiej niż Microsoft? Zgadza się - nikt. Przebacz mi, jestem grzesznikiem. Nie myślę jasno.