"Shōgun" następnego stulecia: Rise of the Ronin - recenzja

Autor: Vladislav Nuzhnov | 29.03.2024, 09:00

Pewnego dnia Team Ninja postanowiło stworzyć koktajl z Assassin's Creed, Nioh i Ghost of Tsushima, a do studia trafiło Rise of the Ronin, przygodowa gra fabularna z otwartym światem opowiadająca o XIX-wiecznej Japonii, w której wcielając się w bezimiennego ronina musimy wpłynąć na sytuację w kraju. Otrzymawszy grę do recenzji, redakcja gg postanowiła zrozumieć specyfikę tego połączenia. Fabuła gry okazała się dobra, ale nie ekscytująca. To opowieść o politycznych rozgrywkach, w których znajdujemy się w epicentrum wszystkich wydarzeń. Wydarzenia Rise of The Ronin przypominają książkę Shogun autorstwa Clavella, jednak akcja gry rozgrywa się 150 lat później. Na tle popularnego serialu Netflixa Shogun analogia ta nasuwa się naturalnie.

Autorom udało się stworzyć rozgrywkę i klimat na przyzwoitym poziomie. Ciekawie było eksplorować otwarty świat, wykonywać czynności, choć zwykle typowe, i walczyć różnymi broniami i umiejętnościami. A wszystko to dzieje się w okresie Bakumatsu, który oznaczał koniec szogunatu, początek nowej ery i konfrontację Wschodu z Zachodem. Czasami więc wystarczy przerwać wszystkie swoje samurajskie i polityczne obowiązki, aby dowiedzieć się więcej o zwyczajach i smaku wyspy, która kiedyś była zamknięta dla świata. Jedyną poważną wadą Rise of the Ronin jest oprawa wizualna, która przypomina wczesne lata ery PlayStation 4.

Streszczenie.

Po trzech wiekach rządów szogunatu Tokugawa, komodor Matthew Perry przybywa do Japonii pod koniec XIX wieku, a główny bohater znajduje się w środku lokalnych konfliktów wewnętrznych, w których musi wybrać stronę.

3 powody, dla których warto kupić Rise of the Ronin:

  • Kochasz wszystko, co japońskie
  • Podoba ci się system walki przypominający soulsy
  • Szukasz gry z otwartym światem, w której możesz zgubić się na ponad 30 godzin.

1 powód, by nie kupować Rise of the Ronin:

  • Nie jesteś gotowy na grę z grafiką, która nie jest na najwyższym poziomie.

Rise of the Ronin

Jak oceniamy gry

Fabuła.
3/5
Rozgrywka.
4/5
Grafika i dźwięk
3/5
Optymalizacja
4/5
Spełnienie oczekiwań
3/5
Atmosfera.
5/5
Gotowość do rekomendacji
3/5
Poziom stresu dla rodziców/dziewczynki
3/5
3.5
PlayStation Store

Szybko do przodu:

Czego dowiedzieliśmy się po recenzji Rise of the Ronin

Rise of the Ronin najlepiej nadaje się dla tych, którzy

  • nie grali w dziesiątki gier z otwartym światem, takich jak Assassins' Creed;
  • grały w niewiele gier soulsopodobnych lub wcale, ale są zainteresowane tym, jak to wszystko działa;
  • w ogóle nie dba o grafikę w grach.

Rise of the Ronin to dobra gra. Spędziłem w niej 30 godzin, ale rozumiem, że raczej nie zrobi wrażenia na tych, którzy aktywnie grają od wielu lat. Projekt Team Ninja raczej spodoba się tym, którzy nie grali w życiu w wiele gier i teraz chcą spróbować czegoś z dużą ilością aktywności i małym wyzwaniem w bitwach. Rise of the Ronin z pewnością znajdzie swoich odbiorców, z których większość pasuje do mojego opisu. Ta publiczność nie jest po prostu tak duża, jak w przypadku większości innych gier Sony.

Fabuła: los Japonii jest w twoich rękach

Japonia pod koniec XIX wieku przeżywa ciężkie czasy. Okres Bakumatsu to koniec szogunatu, przybycie "czarnych okrętów" amerykańskiego komandora Matthew Perry'ego oraz chaos, zamieszanie, choroby i niepokoje polityczne dookoła. I to właśnie w tym okresie znajduje się nasz bezimienny bohater, który po niepowodzeniu jednego ze swoich zadań wystrzeliwuje się w epicentrum wszystkich wydarzeń w ówczesnej Japonii, niczym z armaty statku.

Dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej

Era Bakumatsu w Japonii (1853-1867) oznaczała koniec szogunatu Tokugawa i poprzedzała restaurację Meiji, która radykalnie zmieniła kraj. Okres ten rozpoczął się wraz z przybyciem amerykańskiego komodora Matthew Perry'ego, który zażądał, aby Japonia otworzyła swoje porty na handel, skutecznie kończąc politykę izolacji (sakoku). Reakcja na presję zewnętrzną i konflikty wewnętrzne doprowadziły do głębokich zmian społecznych i politycznych. Rosnące niezadowolenie z szogunatu i chęć modernizacji doprowadziły do Restauracji Meiji, która przywróciła władzę cesarską i zapoczątkowała proces industrializacji i modernizacji Japonii. Era Bakumatsu była krytycznym momentem w przejściu Japonii z feudalnej izolacji do statusu nowoczesnego państwa.

W trakcie całej historii spotkamy wiele postaci, do niektórych z nich nawet się przywiążemy, a jednocześnie będziemy musieli wybrać swoją stronę: opozycję lub szogunat. Choć nikt nie zabrania ci wchodzenia w interakcje z obiema stronami w trakcie całej historii, w pewnym momencie będziesz musiał dokonać ostatecznego wyboru.

Ogólnie rzecz biorąc, wybory w trakcie historii kraju mają minimalny, ale wciąż znaczący wpływ na dalszy rozwój wydarzeń. Przykładowo, jeśli ułaskawisz bossa podczas jednej z misji, możesz go później ponownie spotkać i zwerbować do swojej drużyny, więc musisz ostrożnie dokonywać niektórych wyborów i rozumieć, że twoje działania mogą cię prześladować w przyszłości.

Nie mogę jednak nazwać fabuły Rise of The Ronin wybitną. Jak na tak długą historię, chciałbym zobaczyć więcej dramatu i napiętych momentów. W szczególności chciałem zobaczyć więcej dramatyzmu wokół głównego bohatera i jego "przeciwnika", którzy od czasu do czasu muszą spotykać się w zaciętych bitwach.

Fabuła Rise of The Ronin zdecydowanie nie jest zła. Misje fabularne można przechodzić w trybie kooperacji dla maksymalnie 4 osób. Historia ma humor, ciekawe postacie, opis wydarzeń historycznych tamtych czasów, czasami niektóre wydarzenia zapierają dech w piersiach, ale znowu, chciałem zobaczyć więcej tego na ekranie. Więc jeśli nie obchodzi cię fabuła w grach z otwartym światem, nie będziesz miał żadnych pytań dotyczących fabuły. Ale jeśli fabuła, tak jak dla mnie, jest prawie najważniejszym elementem większości gier, to po napisach końcowych powiesz "było dobrze, ale nie wow".

Rozgrywka: walka, eksploracja, zdobywanie poziomów

Po wprowadzeniu gra zaczyna się otwierać, ponieważ wita nas otwarty świat z mnóstwem do zrobienia, chociaż te działania są już dość typowe dla branży. Uwalnianie obozów od wrogów, odkrywanie nowych regionów, wykonywanie drugorzędnych lub losowych zadań, znajdowanie różnych przedmiotów, takich jak ukryte skrzynie z łupami, zbieranie przedmiotów kolekcjonerskich, skakanie z dachów budynków za pomocą kociego haka lub po prostu wsiadanie na konia i podróżowanie po Japonii lub skakanie z klifu i latanie na domowej lotni.

I czytając to wszystko, w głowie zapewne pojawia się jedno pytanie: "Czy to brzmi jak Assasin's Creed?". Tak, brzmi. Ale nie ma tu zbyt wielu aktywności, które można by pomylić (z wyjątkiem przedmiotów kolekcjonerskich), a większość z nich można ukończyć w ciągu kilku minut. Dodajmy do tego niewielki świat gry i szybkie poruszanie się, a zamykanie aktywności w grze nie jest aż tak nudne.

I ta historia przypomina mi recenzję Banishers: Ghosts of New Eden review. W obu grach nie znajdziemy czegoś ultra mega ciekawego w świecie gry, ale jednocześnie nie będziemy się nudzić eksplorując go ze względu na zwartość i brak przesycenia różnymi gratami. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że fabuła nie spada z nieba, byłoby lepiej, gdyby była to gra korytarzowa z bardziej rozwiniętą fabułą.

Świetny system walki

W grze trzeba będzie sporo walczyć. Przeciwko nam staną zazwyczaj ludzie różnego typu: z mieczami, pistoletami czy wielkoludy, które kilkoma ciosami wyślą nas do najbliższego save pointu. System walki nie jest prosty, ale przejrzysty. Trudno będzie "zamknąć" wroga, nawet zwykłego. A przeciwko dużym wrogom lub bossom oznacza to śmierć w ciągu kilku sekund.

Co więc robić? Opanować mechanikę parowania ataków. Musisz poczekać na atak wroga i odeprzeć go w ostatniej chwili. Pamiętaj tylko, że wróg może użyć kombinacji ataków o różnej intensywności, więc musisz stale analizować i zapamiętywać każdy atak na polu bitwy. Im częściej odpierasz i atakujesz wroga, tym szybciej zapełnia się jego skala "strachu". Gdy tylko osiągnie ona maksimum, możesz zadać silny cios, który pozbawi cię części lub całości zdrowia.

Największym dreszczykiem emocji jest odpieranie ataków na trudnego bossa, gdy słyszysz, jak ostrza zderzają się co sekundę w intensywnej walce, ale jesteś silniejszy, a twój miażdżący cios wyprowadza cię na szczyt.

Teraz pojawia się drugie pytanie: "Czego używasz, by pokonać ich wszystkich?". Katany, włócznie, duże miecze, rewolwery, strzelby i łuk są idealne do skradania się. Zawsze jest z czego wybierać. Możesz nosić dwa rodzaje broni białej i dwa rodzaje broni palnej jednocześnie. Dla równowagi najlepiej jest zabrać jedną broń lekką, jak katana, i jedną ciężką, jak włócznia. Ponadto w trakcie gry każda broń odblokowuje własne style walki, które są potrzebne do walki z różnymi typami wrogów. Jeśli grałeś w Ghost of Tsushima, będziesz już zaznajomiony z tym systemem.

Kolejnym dużym plusem jest to, że w grze można znaleźć tak wiele przedmiotów, że czasami nie wiadomo, co wybrać. Nie zapominajmy też o pancerzach, których w trakcie gry uzbiera się tyle, że można urządzić osobny pokaz mody.

Jest jednak jedna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę: jeśli graliście w wiele soulsopodobnych gier, system walki w Rise of the Ronin może nie wzbudzać żadnych uczuć. Ja z takimi grami raczej się nie zaprzyjaźniłem i było to dla mnie coś nowego i ciekawego. Co więcej, gra ma 3 poziomy trudności, więc prawie każdy może ją opanować.

Jak stać się lepszym wojownikiem?

Gra ma kilka gałęzi umiejętności. Jeśli zdobędziesz nowy poziom, otrzymasz punkty, które wydasz na nową umiejętność. Ponadto niektóre umiejętności wymagają specjalnych punktów, które odpowiadają konkretnej gałęzi, ale są one przyznawane za różne działania i są łatwe do zebrania. Pod koniec gry miałem prawie wszystkie umiejętności otwarte. Tak więc, podobnie jak w sytuacji zdobywania broni czy pancerza, gra nie tłamsi, a my tylko to wspieramy.

Istnieją również przedmioty, które ulepszają cię na krótki czas. Przykładowo, katanę można uczynić ognistą, zatrutą lub naelektryzowaną, co jest szczególnie przydatne przeciwko bossom, ponieważ skutkuje dodatkowymi obrażeniami i efektami pasywnymi, które również odejmują zdrowie przeciwnikowi.

Rozgrywka jest więc najmocniejszym elementem gry. Ciekawy system walki, w którym cały czas trzeba myśleć, sporo broni, pancerzy, przedmiotów do ulepszenia, gałąź umiejętności i otwarty świat, który nie dusi nas setkami aktywności. Jednak, jak wspomniano powyżej, spodoba się to odbiorcom, którzy nie grali w wiele gier. Dla tych, którzy mają za sobą dziesiątki, a nawet setki gier, Rise of the Ronin nie pozostanie na długo w pamięci.

Techniczna strona XIX-wiecznej Japonii

Na PlayStation 5 gra działa dobrze, ale nie zawsze udaje się utrzymać 60 fps-ów, a czasem zdarzają się spadki do 50-45 klatek, zwłaszcza na otwartych przestrzeniach. Zdarzały się również sporadyczne błędy wizualne, ale nigdy nie było żadnych krytycznych, a jednocześnie gra nie zawiesiła się przez całe 30 godzin.

Grafika zagubiona w czasie

Wizualnie gra nie zachwyca. Oczywiście Team Ninja nigdy nie skupiał się na grafice, ale Rise of the Ronin wygląda jak gra z 2013 roku, a nie 2024. W grze nie ma zbyt wielu szczegółowych obiektów, animacje twarzy nie stoją na najwyższym poziomie, jest też problem z zasięgiem rysowania, a tekstury potrafią pojawiać się tuż przed oczami. Nie uważam się za jednego z tych graczy, którzy potrzebują wyjątkowej, ultrarealistycznej grafiki. Nie przeszkadza mi to w grach z lat 2000, ale w 2024 roku wciąż oczekuję czegoś więcej od projektu studia nieindie. Team Ninja musi więc wyciągnąć wnioski i uczynić kolejną grę jeszcze lepszą, ponieważ gry tego studia są dobre, ale nadszedł czas, aby osiągnąć nowy poziom.

Ścieżka dźwiękowa pozwala zanurzyć się w Japonii tamtych czasów

Ścieżka dźwiękowa nie budzi żadnych wątpliwości. Wszystkie kompozycje wpisują się w japońską estetykę, ambient również jest przyjemny i pomaga zanurzyć się w atmosferze, a aktorzy odwalili kawał dobrej roboty podkładając głosy swoim postaciom. Można więc twórców tylko za to pochwalić.

Jak zapamiętamy Rise of the Ronin?

Rise of the Ronin zostanie zapamiętane jako gra, która może zainteresować nowicjuszy w branży, ale ma niewiele do zaoferowania tym, którzy grają w gry od dłuższego czasu. Team Ninja udało się napisać dobrą historię, stworzyć ciekawą rozgrywkę i oddać klimat ówczesnej Japonii, ale najbardziej zawiodła oprawa wizualna. Jeśli dopiero odkrywacie świat gier, radziłbym zwrócić uwagę na ten projekt. Wszyscy inni zapewne Ghost of Tsushima już ukończyli, pozostaje mi więc życzyć Team Ninja powodzenia i szczerze wierzyć, że następnym razem porozmawiamy: "Studio osiągnęło nowy poziom".

Pięć rzeczy, które musisz wiedzieć o Rise of the Ronin

  • Rise of the Ronin to gra przygodowa z otwartym światem autorstwa Team Ninja
  • Gra obejmuje okres Bakumatsu, który oznaczał koniec szogunatu w Japonii.
  • Decyzje gracza wpływają na dalsze wydarzenia w historii
  • Najsłabszym elementem gry jest oprawa wizualna, która przypomina 2013 rok.
  • Najlepszą rzeczą w grze jest rozgrywka. Walka i eksploracja świata nie znudziła się nawet po 30 godzinach.
Rise of the Ronin
Gatunek. Przygodowy, RPG akcji
Platformy PlayStation 5
Liczba graczy Pojedynczy gracz/wieloosobowy
Deweloper Team Ninja
Wydawca PlayStation
Czas ukończenia 30-50 godzin
Data premiery 22 marca 2024 r.

Wejdź głębiej: