Wyobraźmy sobie informatyka, który chciał znaleźć ślady UFO, a zamiast tego znalazł się w centrum najbardziej głośnej sprawy hakerskiej lat 2000. W 2002 roku Gary McKinnon, zwykły sysadmin ze Szkocji, włamał się do komputerów NASA i Pentagonu pod pseudonimem Solo. Stany Zjednoczone natychmiast nazwały to "największym wojskowym włamaniem wszechczasów" i wycisnęły z tej formuły jak najwięcej - medialnie, dyplomatycznie, prawnie.
Dziesięć lat procesów, wnioski o ekstradycję, diagnoza autyzmu, matka aktywistka, histeria wokół praw człowieka, spiski, statki kosmiczne - to wszystko nie jest wymysłem scenarzystów Netflixa, ale prawdziwą historią Brytyjczyka, który po prostu chciał wiedzieć, czy rząd USA naprawdę ukrywa informacje o kosmitach.
Szybko do przodu.
- Facet, który szukał UFO
- Włamanie: atak na komputery armii amerykańskiej i NASA
- Oskarżenie i aresztowanie
- Dekady niepewności prawnej: bitwa o ekstradycję
- Czynnik ludzki: zespół Aspergera, zdrowie psychiczne i walka matki
- Interwencja brytyjskiego ministra spraw wewnętrznych
- Dziedzictwo McKinnona: wpływ na prawo, politykę i świadomość
- W pigułce.
Chłopiec, który szukał UFO
Gary MacKinnon urodził się w Glasgow w 1966 roku, ale jego prawdziwy "start" nastąpił w wieku 14 lat, z Atari 400 w rękach. To właśnie wtedy zaczęła się jego miłość do komputerów, która później przerodziła się w karierę administratora systemu. Historia włamania, które przyniosło mu światową sławę (i problemy z Departamentem Sprawiedliwości USA), nie miała jednak nic wspólnego z jego ambicjami zawodowymi.

Atari 400, pierwszy komputer 14-letniego Gary'ego McKinnona. Ilustracja: Wikipedia
McKinnon szukał... prawdy. W jego umyśle była to prawda o UFO, "ukrytych" technologiach antygrawitacyjnych i wolnej energii, które jego zdaniem rządy celowo ukrywały. Pomysły te nie pochodziły z TikTok, ale z "poważnego" źródła -The Disclosure ProjectStevena Greera. W maju 2001 roku ruch ten zorganizował dużą konferencję prasową w Waszyngtonie, gdzie publicznie wypowiadali się oficerowie wojskowi, inżynierowie i byli oficerowie wywiadu.

Okładka pseudonaukowej serii "Disclosure" ze zdjęciem autora - Stevena Greera. Ilustracja: Amazon Prime
Dla McKinnona było to "objawienie" - potwierdzenie, że rządy coś ukrywają i nikt poza nim nie zamierza tego ujawnić.
Szukał konkretnych dowodów. Uwagę hakera zwróciły pogłoski, że NASA, w szczególności Lyndon B. Johnson Space Center (siedziba NASA w Houston), retuszowała zdjęcia z orbity, aby usunąć obiekty niejasnego pochodzenia. McKinnon twierdził, że widział jeden z takich obrazów: coś srebrzystego, w kształcie cygara, unoszącego się nad północną półkulą Ziemi. Wierzył również w Majestic 12, legendarny komitet naukowców i urzędników, którzy rzekomo zajmowali się technologią obcych. I oczywiście był członkiem Brytyjskiego Stowarzyszenia Badań nad UFO(BUFORA ).
Dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej
Majestic 12 (MJ-12) to rzekomo tajna grupa rządowa utworzona w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat czterdziestych XX wieku w celu badania kontaktów z cywilizacjami pozaziemskimi i badania wraków UFO, w tym incydentu w Roswell. MJ-12 po raz pierwszy wyszła na światło dzienne w latach 80-tych za sprawą wyciekłych dokumentów, których autentyczność pozostaje wątpliwa. Wielu ekspertów uważa, że są one sfałszowane, ale teorie spiskowe i kultura otaczająca UFO aktywnie podsycają tę legendę. Dla ludzi takich jak Gary McKinnon, Majestic 12 jest symbolem zmowy milczenia, za którą podążały rządy, ukrywając przed ludzkością prawdę o kosmitach.
Było to poszukiwanie prawdy, napędzane nie pragnieniem hakowania jako takiego, ale wiarą w niesprawiedliwość. Jego diagnoza zespołu Aspergera stała się później częścią jego argumentacji sądowej: osoby z tym schorzeniem często mają niezwykłą koncentrację na wąskich tematach. W przypadku McKinnona była to obsesja na punkcie odkrywania prawdy o kosmosie i ukrytych technologiach.
Kolejnym ważnym niuansem jest czas. Lata 2001-2002 to era przed Facebookiem, przed WikiLeaks, przed masowymi przeciekami i kanałami Telegram. Nie było wątków na Reddicie ani analiz open source, które pozwoliłyby dowiedzieć się czegokolwiek. Jeśli wierzysz w spisek, najbardziej bezpośrednim sposobem dotarcia do prawdy, pomyślał Gary, jest zalogowanie się do komputerów tych, którzy rzekomo ją ukrywają.
Jego logika była prosta: jeśli NASA coś "sprząta", to NASA jest miejscem, w którym należy szukać.
W dzisiejszym świecie McKinnon najprawdopodobniej przesiadywałby na forach, zagłębiając się w podobne do QAnon wątki "spostrzeżeń" lub analizy wycieków. Ale na początku XXI wieku wybrał bezpośrednią drogę - i okazało się, że jest to najbardziej niebezpieczna droga do prawdy.
Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej
QAnon to teoria spiskowa, która pojawiła się w 2017 roku na forum 4chan. Jej zwolennicy uważają, że Stany Zjednoczone są rządzone przez tajną elitę - pedofilów, satanistów i skorumpowanych polityków - a Donald Trump rzekomo prowadzi z nimi tajną wojnę. Źródłem "spostrzeżeń" jest tajemniczy użytkownik o pseudonimie Q, który publikuje wiadomości z podpowiedziami i kodami, które przyciągają uwagę tysięcy osób.
Chociaż nie ma faktycznych dowodów na tę teorię, stała się ona powszechna, szczególnie wśród zwolenników Trumpa i ruchów antysystemowych. QAnon wpłynął na rzeczywiste wydarzenia, takie jak szturm na Kapitol 6 stycznia 2021 r., i stał się narzędziem radykalizacji politycznej. Ruch obejmuje społeczności internetowe, media społecznościowe i kanały YouTube, tworząc alternatywną rzeczywistość z własnymi bohaterami, "śledztwami" i wrogami. QAnon łączy w sobie logikę kultu, wiarę w globalny spisek i całkowitą nieufność wobec oficjalnych źródeł.
Mamy więc do czynienia z człowiekiem, który połączył wiedzę techniczną, szczerą wiarę w spisek i etyczne przekonanie, że ludzkość powinna poznać prawdę. Nie kradł pieniędzy, nie szyfrował serwerów ani nie żądał okupu. Jego hack to okrzyk: "Powiedz ludziom prawdę!". Ale w bezpośrednim następstwie ataków terrorystycznych z 11 września 2001 r. brzmiało to jak wyzwanie dla systemu bezpieczeństwa narodowego. Rezultatem jest 10 lat sporów sądowych, wojna medialna, wniosek o ekstradycję i tytuł głównego cybernetycznego wroga Stanów Zjednoczonych. Hakowanie w poszukiwaniu UFO.
Włamanie: atak na komputery armii amerykańskiej i NASA
Pracując pod pseudonimem "Solo" z domu ciotki swojej dziewczyny w Londynie, Gary McKinnon, według amerykańskich śledczych, przeprowadził serię włamań do systemów komputerowych należących do amerykańskiej armii i NASA w ciągu 13 miesięcy (od lutego 2001 do marca 2002). W sumie włamał się do 97 komputerów.
Celem nie były przypadkowe serwery, ale systemy amerykańskiej armii, marynarki wojennej, sił powietrznych, Departamentu Obrony i samej NASA. Jednym z najpoważniejszych incydentów, zgodnie z aktem oskarżenia, było włamanie do Earle Naval Weapons Station w New Jersey. Po 11 września McKinnon, zgodnie z dochodzeniem, usunął ważne dzienniki broni, co zakłóciło działanie sieci 300 komputerów na tydzień i skutecznie wstrzymało dostawy amunicji do Floty Atlantyckiej Marynarki Wojennej USA.

Gary McKinnon. Ilustracja: AP
Innym epizodem jest awaria sieci okręgu wojskowego w Waszyngtonie, która dotknęła 2000 komputerów, gdy usunięto krytyczne pliki systemowe. W sprawie wspomniano również o włamaniach do komputerów w Pentagonie, NASA w Hampton w Wirginii, systemach marynarki wojennej w Groton w Connecticut i sześciu prywatnych firmach.
Śledczy twierdzą, że metoda działania McKinnona była dość typowa dla początkujących hakerów: skanował sieci w poszukiwaniu komputerów z otwartymi lub słabo chronionymi portami administracyjnymi, co jest powszechną luką.
Aby uzyskać dostęp, użył oprogramowania do zdalnej administracji RemotelyAnywhere, najpierw rejestrując się w wersji próbnej za pośrednictwem poczty e-mail swojej dziewczyny, a później za pomocą złamanej, nielegalnej wersji.
Po uzyskaniu dostępu zainstalował to i inne "narzędzia" do kontrolowania systemów, podniósł swoje uprawnienia do poziomu administratora, skopiował poufne pliki - hasła, konta - i usunął dzienniki systemowe, które mogły rejestrować jego obecność. W niektórych przypadkach rzekomo usunął do 1300 kont użytkowników i krytycznych plików systemowych, bez których komputery po prostu przestały działać. Rzekomo wykorzystał już zhakowane maszyny jako odskocznie do włamania się do innych sieci wojskowych i kosmicznych.
Uszkodzenia te były ważną częścią oskarżenia. Samo włamanie do sieci Earl Naval Weapons Station oszacowano na prawie 290 500 dolarów.
Szacuje się, że dochodzenie i przywrócenie systemów kosztowało USA od 700 000 do 900 000 dolarów.
Oskarżenia techniczne były ściśle powiązane z oskarżeniami "ideologicznymi": McKinnon zostawiał wiadomości na niektórych komputerach. Najsłynniejsza z nich jest krótka:
"Wasze zabezpieczenia są do dupy". Ale były też ostrzejsze: "Polityka zagraniczna USA przypomina dziś terroryzm sponsorowany przez rząd... To nie był błąd, że 11 września ubiegłego roku nastąpił ogromny wzrost bezpieczeństwa...". JESTEM SOLO. Będę nadal niszczył na najwyższym poziomie"...

Twoje zabezpieczenia są do bani - taką wiadomość Gary McKinnon zostawił na zhakowanych komputerach. Ilustracja: DALL-E
W Stanach Zjednoczonych wiadomości te zostały nazwane "głupimi i antyamerykańskimi", ale prawdopodobnie ostatecznie ukształtowały wizerunek McKinnona jako złośliwego aktora, a nie entuzjastycznego hakera, i zwiększyły surowość oficjalnej reakcji.
Fakt, że włamania Gary'ego McKinnona miały miejsce po 11 września 2001 r., miał znaczący wpływ na amerykańskie postrzeganie sytuacji. W czasach podwyższonego niepokoju każde włamanie do sieci MoD było interpretowane jako potencjalne zagrożenie terrorystyczne. Włamanie do systemów Earl Naval Weapons Station, które sparaliżowało dostawy amunicji, było postrzegane jako cios w infrastrukturę wojskową w krytycznym momencie.

Stacja Earl Naval Weapons Station. Ilustracja: navy.mil
Na tym tle komunikaty takie jak "Jestem SOLO. Będę kontynuował" tylko wzmocniły przekonanie o złych intencjach. Jeden ze śledczych powiedział bez ogródek: "Myśleliśmy, że to może być Al-Kaida". I to właśnie w tym kontekście pojawiła się formuła "największego hakowania wojskowego".
McKinnon prawdopodobnie postrzegał siebie jako badacza, a nie przestępcę.
Niezależnie jednak od jego motywacji, fakt włamania miał realne konsekwencje: awarie sieci, utrata danych i zagrożenia dla operacji. To wystarczyło, by uruchomić pełną machinę prawną i dyplomatyczną.
Oskarżenia i aresztowanie
Cyfrowy ślad pozostawiony przez Solo ostatecznie doprowadził śledczych do Gary'ego McKinnona. Kluczowym dowodem były rejestry serwerów Binary Research, dystrybutora oprogramowania RemotelyAnywhere, którego McKinnon rzekomo używał do hakowania. Dzienniki ujawniły adres IP i adres e-mail jego dziewczyny, który został użyty do zarejestrowania się w wersji próbnej oprogramowania przed uaktualnieniem do zhakowanej wersji. Jeden z komentatorów nazwał to "klasycznym błędem" - typowym przykładem na to, że umiejętności techniczne w hakowaniu nie gwarantują doskonałej anonimowości. To czynnik ludzki często staje się nicią, którą można łatwo pociągnąć.
Następnie brytyjska policja zaczęła działać na wniosek USA. Pierwsze oficjalne badanie miało miejsce 19 marca 2002 roku. Według niektórych źródeł został on aresztowany tego samego dnia, podczas gdy inne twierdzą, że National Cybercrime Unit (NHTCU) przeprowadziła drugie przesłuchanie 8 sierpnia. Niezależnie od tego, brytyjscy funkcjonariusze organów ścigania szybko dołączyli do sprawy na prośbę Amerykanów - jest to przykład międzynarodowej współpracy w walce z cyberprzestępczością.
McKinnon został zwolniony za kaucją, ale z ograniczeniami: zakazem korzystania z Internetu i codziennymi meldunkami na posterunku policji.
Sprawy przybrały na sile w listopadzie 2002 roku, kiedy federalna ława przysięgłych we Wschodnim Dystrykcie Wirginii formalnie oskarżyła go o siedem przestępstw, z których każde było zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności. Osobny akt oskarżenia pochodził z New Jersey i dotyczył uszkodzenia zabezpieczonego systemu w Earle Naval Weapons Station. Maksymalny wyrok w tym przypadku to 5 lat i grzywna w wysokości 250 000 dolarów.
McKinnonowi groziło do 70 lat więzienia, czyli tyle, na ile mógłby zostać skazany, gdyby został uznany winnym wszystkich zarzutów w Wirginii, nie wliczając w to osobnego wyroku w sprawie z New Jersey. W tym kontekście jego strach przed ogłoszeniem go "wrogim bojownikiem" i wysłaniem do Zatoki Guantanamo był dramatyczny, ale zrozumiały w środowisku po 11 września. Chociaż taki scenariusz był mało prawdopodobny, nastrój epoki sprawił, że nawet sprawy cybernetyczne znalazły się w atmosferze ekstremalnej presji prawnej.
Po wniesieniu aktu oskarżenia Stany Zjednoczone oficjalnie ogłosiły zamiar ubiegania się o ekstradycję McKinnona z Wielkiej Brytanii w celu postawienia go przed sądem na swoim terytorium. Surowość możliwej kary dotyczyła nie tylko jego osobiście - był to wyraźny sygnał dla każdego, kto myśli o "zhakowaniu" cudzej infrastruktury zza oceanu.
Przestępstwo zostało popełnione w Londynie, ale jego konsekwencje dotyczyły amerykańskich komputerów.
Na pierwszy plan wysunęło się pytanie: czyja to jurysdykcja? Stany Zjednoczone nie przekazały sprawy do brytyjskiego sądu, ale same wniosły oskarżenie i wystąpiły o ekstradycję. Było to jasne przesłanie Waszyngtonu: jeśli włamiesz się na nasze serwery, bez względu na to, gdzie fizycznie się znajdujesz, dopadniemy cię.
Sprawa McKinnona stała się medialnym przykładem tego, jak państwa próbują rozszerzyć swoje prawa na cyberprzestrzeń. Przestrzeń, w której nie ma granic, ale ambicje polityczne są bardziej niż realne.
Dekada niepewności prawnej: bitwa o ekstradycję
Akt oskarżenia przeciwko Gary'emu McKinnonowi w listopadzie 2002 roku był dopiero początkiem - czekała go wyczerpująca dziesięcioletnia batalia prawna przeciwko ekstradycji do Stanów Zjednoczonych. Przez pierwsze trzy lata był wolny bez ograniczeń, ale w 2005 roku, po wejściu w życie nowej ustawy o ekstradycji z 2003 roku, został oficjalnie uznany i rozpoczął się proces przekazywania go do Stanów Zjednoczonych. Im dłużej trwała ta sprawa, tym bardziej wpływało to na jego zdrowie psychiczne - a jednocześnie przyciągało coraz większe poparcie społeczne dla niego.
Sama ustawa o ekstradycji była kontrowersyjna. Była ona częścią nowej umowy dwustronnej między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią, na mocy której Stany Zjednoczone nie były zobowiązane do dostarczenia rozstrzygających dowodów winy w brytyjskim sądzie - jedynie do wskazania podstaw oskarżenia. Innymi słowy, Ameryka mogła zażądać ekstradycji Brytyjczyka bez szczegółowej analizy sądowej, podczas gdy Wielka Brytania musiałaby przedstawić znacznie więcej dowodów, aby zrobić to samo w Stanach Zjednoczonych.
Krytycy natychmiast nazwali traktat "jednostronnym" i pozbawiającym Brytyjczyków podstawowej ochrony prawnej. Chociaż oficjalne dochodzenie (Baker Review) wykazało później, że różnica między amerykańskim standardem "prawdopodobnej przyczyny" a brytyjskim standardem "uzasadnionego podejrzenia" nie była znacząca, opinia publiczna pozostała przeciwna.
Poczucie niesprawiedliwości stało się jednym z głównych atutów w kampanii obronnej McKinnona.
Strony sprawy zajęły twarde, przeciwstawne stanowiska. Amerykańska prokuratura nieustannie podkreślała skalę włamania, powtarzając frazę "największe włamanie wojskowe w historii" i podkreślając poważne konsekwencje - od wyłączenia sieci Waszyngtońskiego Okręgu Wojskowego po zablokowanie dostaw amunicji w bazie marynarki wojennej w New Jersey. Wszystko to miało miejsce w kontekście bezpieczeństwa narodowego po 11 września.
Stany Zjednoczone nalegały również, że skoro włamania były wymierzone w amerykańskie serwery, szkody zostały wyrządzone amerykańskiej infrastrukturze, a wszyscy kluczowi świadkowie znajdowali się w USA, McKinnon powinien zostać tam osądzony. Co więcej, wiadomości antysystemowe pozostawione na komputerach, według prokuratury, były próbą "wpłynięcia na rząd USA poprzez zastraszenie" - co automatycznie zmieniło sprawę z technicznej na polityczną. I dokładnie tak postrzegała to strona amerykańska: jako akt cyberagresji, na który należy odpowiedzieć z maksymalną determinacją.
Obrona Gary'ego McKinnona początkowo skupiała się na krytyce samej procedury ekstradycji. Prawnicy podkreślali kluczową różnicę między amerykańskim systemem negocjacji zarzutów a brytyjskim orzecznictwem. W USA, jeśli McKinnon przyznałby się do winy, mógłby zostać skazany na 37-46 miesięcy. Gdyby jednak odmówił, ryzykowałby 8-10 lat za każdy z siedmiu zarzutów. Według obrony, ten "wybór bez wyboru" jest nadużyciem procesu. "Jeśli Stany Zjednoczone chcą korzystać z angielskich sądów, niech przestrzegają naszych zasad" - powiedzieli prawnicy.
Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej

W sierpniu 2009 r. David Gilmour z Pink Floyd wydał internetowy singiel "Chicago - Change the World", poświęcony sprawie Gary'ego McKinnona. Była to przerobiona wersja utworu "Chicago" Grahama Nasha, ale z nowym znaczeniem - aby zwrócić uwagę na ryzyko ekstradycji McKinnona do Stanów Zjednoczonych. W nagraniu wzięli również udział Chrissie Hynde, Bob Geldof i sam McKinnon, a wyprodukował je wieloletni współpracownik Pink Floyd, Chris Thomas. Projekt otrzymał wsparcie samego Grahama Nasha i stał się muzycznym gestem solidarności w sprawie łączącej cyberprzestępczość, prawa człowieka i politykę międzynarodową.
Jednak Izba Lordów, wówczas najwyższy sąd w Wielkiej Brytanii, odrzuciła ten argument. Orzekła, że ekstradycja między państwami sojuszniczymi może uwzględniać różnice kulturowe i prawne.
Obrona podkreślała również, że przestępstwa zostały popełnione w Wielkiej Brytanii, a zatem proces powinien się tam odbyć.
Argumenty te okazały się jednak nieskuteczne.
W miarę pogarszania się stanu psychicznego McKinnona, obrona zmieniła punkt ciężkości: teraz chodziło o naruszenia praw człowieka. Argumenty te były jednak odrzucane jeden po drugim. Apelacja do Izby Lordów została przegrana w 2008 roku. Tymczasowy zakaz ekstradycji nałożony przez Europejski Trybunał Praw Człowieka został później zniesiony. Rewizja sądowa w Sądzie Najwyższym w 2009 r. również zakończyła się niepowodzeniem.
Te porażki tylko potwierdziły, jak silnie formalnie uzasadniony był amerykański wniosek o ekstradycję.
Tymczasem poza salą sądową toczyła się głośna kampania polityczna i publiczna. W sierpniu 2009 roku ówczesny premier Gordon Brown próbował negocjować z USA, by umożliwić McKinnonowi odbycie kary w Wielkiej Brytanii. Stany Zjednoczone jednak odmówiły. Głównym motorem tej kampanii była matka McKinnona, Janis Sharp. Jej walka, opisana w książce Saving Gary McKinnon: A Mother's Story, uczyniła z tej sprawy wydarzenie na skalę krajową. Zyskała poparcie kluczowych postaci politycznych, w tym Davida Camerona i Nicka Clegga, którzy publicznie sprzeciwiali się ekstradycji przed utworzeniem rządu koalicyjnego.

Okładka książki "Saving Gary McKinnon". Ilustracja: Amazon
Brytyjska opinia publiczna i media niemal jednogłośnie uznały próbę ekstradycji za nieproporcjonalną. Pojawił się głęboki dylemat: z jednej strony prawomocna ekstradycja zgodnie ze wszystkimi zasadami traktatu z 2003 r., a z drugiej strony ludzka historia o wrażliwym człowieku z zespołem Aspergera, który mógł zostać skazany na dziesięciolecia w obcym kraju.
Czynnik ludzki: zespół Aspergera, zdrowie psychiczne i walka matki
Kluczowy punkt zwrotny w sprawie Gary'ego McKinnona nastąpił w sierpniu 2008 roku, kiedy zdiagnozowano u niego zespół Aspergera, formę autyzmu. Otworzyło to nową kartę w dziesięcioletniej walce przeciwko ekstradycji. Zamiast niuansów prawnych, w centrum dyskusji znalazły się prawa człowieka - i pytanie, czy psychika McKinnona przetrwałaby w amerykańskim więzieniu.
Zespołowi Aspergera towarzyszą trudności w interakcjach społecznych, zwiększona wrażliwość na stres i tendencja do koncentrowania się na określonych tematach. W przypadku McKinnona tymi tematami były UFO, "ukryte" technologie i spiski - i ta obsesja, zdaniem jego obrońców, tłumaczyła jego ryzykowne działania.
Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej
Zespół Aspergera to jedno z zaburzeń ze spektrum autyzmu, które zwykle objawia się trudnościami w interakcjach społecznych, komunikacji i rozumieniu sygnałów niewerbalnych. Osoby z tym zespołem często mają normalną lub wysoką inteligencję, a także głębokie zainteresowanie wąskimi tematami, do których mogą wykazywać niemal obsesyjną uwagę. Jednocześnie mogą mieć trudności z przystosowaniem się do zmian, wykazywać nadmierną prostolinijność i wrażliwość na bodźce sensoryczne. Diagnoza nie wiąże się z zaburzeniami mowy, ale intonacja lub mimika twarzy mogą być nietypowe.
Późna diagnoza - sześć lat po postawieniu zarzutów - zmieniła nie tylko interpretację jego działań, ale także ocenę potencjalnego zagrożenia dla jego życia w przypadku ekstradycji. Jego prawnicy argumentowali, że ekstradycja McKinnona do Stanów Zjednoczonych oznaczałaby głębokie wyniszczenie psychiczne, z realną groźbą popełnienia samobójstwa. Nie było to ryzyko hipotetyczne - raporty medyczne były konkretne i alarmujące.

McKinnon cierpiał na zespół Aspergera, który charakteryzuje się zainteresowaniem wąskimi tematami i trudnościami w interakcjach społecznych. Ilustracja: DALL-E
Jednym z kluczowych głosów w obronie był psychiatra Jeremy Turk, który stwierdził bez ogródek, że jeśli McKinnon zostanie poddany ekstradycji, niemal na pewno podejmie próbę samobójczą. Inne raporty, w tym te z udziałem ekspertów zaangażowanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, potwierdziły wysokie ryzyko samobójstwa.
Rodzina opisała Gary'ego jako człowieka, który wycofał się ze świata, prawie się nie komunikował i spędzał dni w ciemnym pokoju.
Ten zbiór dowodów medycznych stanowił podstawę argumentu, że ekstradycja McKinnona była sprzeczna z jego prawem do życia i wolności od nieludzkiego lub poniżającego traktowania. Sprawa nie była już postrzegana jako czysto prawna - była to ludzka tragedia, która przyciągnęła uwagę mediów, polityków i opinii publicznej.
Jego matka, Janice Sharp, pozostała najbardziej niezłomną bojowniczką o swojego syna. Jej kampania zmieniła sprawę prawną w symboliczną walkę "małego człowieka" z wielką machiną państwową. Spotykała się z parlamentarzystami, rozmawiała z prasą, napisała książkę Saving Gary McKinnon i utrzymywała sprawę na radarze. Nazwała te dziesięć lat "psychicznym waterboardingiem" dla Gary'ego - i "okrutną, niepotrzebną karą" wymierzoną przez amerykańskie władze.

Od tego czasu sprawa McKinnona stała się lustrem dla brytyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Ilustracja: DALL-E
Ta sprawa była przypomnieniem: Procedura prawna musi dostrzegać ludzi. A jeśli prawo nie nadąża za rzeczywistością, oznacza to, że system musi się zmienić. I choć takie zmiany są powolne, historia Gary'ego McKinnona stała się katalizatorem ważnych dyskusji na temat sprawiedliwości, człowieczeństwa i roli zdrowia psychicznego w procesie sądowym.
Interwencja ministra spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii
Kiedy wszystkie sądy zostały już wyczerpane, a ekstradycja Gary'ego McKinnona do Stanów Zjednoczonych wydawała się kwestią czasu, sprawa przybrała dramatyczny obrót. Theresa May, ówczesna minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii - późniejsza premier Wielkiej Brytanii w latach 2016-2019 - wkroczyła do akcji i zainicjowała niezależny przegląd sprawy, który wykraczał poza prawne procedury ekstradycyjne. W centrum przeglądu znalazło się pytanie, czy ekstradycja naruszyłaby prawa człowieka gwarantowane przez Ustawę o prawach człowieka z 1998 roku.
16 października 2012 r. May przemawiała w Izbie Gmin i oficjalnie ogłosiła, że ekstradycja Gary'ego McKinnona została zablokowana. Powodem był jego stan psychiczny i poważne ryzyko popełnienia samobójstwa w przypadku przeniesienia do amerykańskiego więzienia. "Nie ma wątpliwości co do jego choroby. Ma zespół Aspergera i ciężką depresję. Ekstradycja stanowiłaby tak wysokie ryzyko dla jego życia, że byłoby to niezgodne z jego prawami" - powiedziała.
Była to bezprecedensowa decyzja, podjęta po dogłębnej analizie raportów medycznych i konsultacjach z czołowymi ekspertami.
Pokazała ona, że Minister Spraw Wewnętrznych ma prawo wstrzymać operację, nawet jeśli sądy dały zielone światło, jeśli istnieje zagrożenie dla życia ludzkiego. W tym przypadku humanitaryzm przeważył nad techniką prawną.
Co ciekawe, sama Theresa May poparła później zalecenie Baker Review, by ograniczyć uprawnienia ministra spraw wewnętrznych w sprawach dotyczących praw człowieka podczas ekstradycji. Przyznała, że bardziej logiczne byłoby kierowanie takich decyzji do Sądu Najwyższego. Jednak to jej interwencja w sprawie McKinnona dowiodła potrzeby istnienia mechanizmu ochrony poza formalnym procesem sądowym.
Reakcja USA była przewidywalna: rozczarowanie. Ministerstwo Sprawiedliwości wyraziło swój sprzeciw, zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze decyzje sądu i poparcie dla ekstradycji ze strony innych brytyjskich ministrów. Ale strona amerykańska zgodziła się również, że sprawa była "wyjątkowa" - sformułowanie, które pomogło zachować równowagę dyplomatyczną. Oznacza to, że z jednej strony Stany Zjednoczone nie otrzymały podejrzanego, ale z drugiej strony Wielka Brytania wyraźnie pokazała, że nie było to podważenie umowy o ekstradycji, ale pojedyncza, humanitarna decyzja.
Po tym, jak sprawa została zatrzymana na poziomie ekstradycji, pojawiło się nowe pytanie: czy McKinnon powinien być sądzony w samej Wielkiej Brytanii? Zdecydował o tym ówczesny prokurator generalny, Keir Starmer, tak, ten, który obecnie stoi na czele Partii Pracy. 14 grudnia 2012 roku ogłosił on: "Gary McKinnon nie stanie przed brytyjskim sądem.
Głównym powodem był brak realnej możliwości wniesienia sprawy. Wszystkie kluczowe dowody znajdowały się w Stanach Zjednoczonych, a prawdopodobieństwo skutecznego oskarżenia w brytyjskim sądzie uznano za niskie.
W ten sposób, po 10 latach walki prawnej, medialnej i politycznej, sprawa McKinnona zakończyła się - bez procesu, bez wyroku, ale ze śladem, który na długo pozostanie w historii brytyjskiego prawa, dyplomacji i dyskusji o prawach człowieka.
Dziedzictwo MacKinnon: wpływ na prawo, politykę i świadomość
Po zakończeniu sprawy MacKinnon zniknął z nagłówków gazet. Wiadomo, że około 2020 roku zaangażował się w usługi SEO, wykorzystując swoje umiejętności techniczne w celach zawodowych. W 2022 r. dołączył do projektu NFT Collection na platformie OpenSea, tworząc serię animowanych prac na temat swojej historii we współpracy z Vertical Vertical. Projekt ten, hostowany na blockchainie Polygon, zawiera siedem unikalnych animowanych dzieł sztuki przedstawiających kluczowe sceny z jego historii. Była to próba opowiedzenia jego wersji wydarzeń w nowoczesnym języku cyfrowym.

"Hakowanie Pentagonu w poszukiwaniu UFO". Ilustracja: verticalvertical.com
Sam Gary wielokrotnie przyznawał się do hakowania, podkreślając, że motyw nie był złośliwy, ale związany z poszukiwaniem informacji o UFO. Obciążenie psychiczne związane z tą sprawą, lata depresji i izolacji odcisnęły swoje piętno. I choć prawdziwy powrót do normalnego życia pozostaje procesem osobistym, jego nowe projekty wydają się być pierwszym krokiem w tym kierunku.
Sprawa Gary'ego McKinnona wykroczyła daleko poza osobistą historię - wpłynęła na przepisy, podniosła świadomość społeczną i zmieniła sposób, w jaki patrzymy na ekstradycję i prawa osób z autyzmem.
Najbardziej namacalną konsekwencją było wprowadzenie w 2013 r. "forum bar", które pozwala brytyjskim sądom odmówić ekstradycji, jeśli znaczna część przestępstwa miała miejsce w Wielkiej Brytanii. To właśnie ten mechanizm był kluczowy w sprawie Laurie Love, która również została oskarżona o hakowanie i, podobnie jak McKinnon, miała zespół Aspergera.
Oprócz zmian prawnych, sprawa McKinnona stała się centralnym punktem zainteresowania opinii publicznej spektrum autyzmu w systemie wymiaru sprawiedliwości. Pokazała, jak wzorce zachowań mogą być błędnie interpretowane - i że system nie zawsze bierze pod uwagę wrażliwość takich osób. Organizacje takie jak National Autistic Society opracowały materiały dla prawników i funkcjonariuszy policji, ale badania wykazały, że praktyczne zmiany następują powoli. Nawet głośna sprawa nie gwarantuje przełomu systemowego, ale stanowi precedens i otwiera przestrzeń do zmian.
Podsumowanie
Trudno nazwać sprawę Gary'ego McKinnona jedynie sprawą hakera - stała się ona symbolem zderzenia technologii cyfrowej, granic prawnych i ludzkiej bezbronności. Zaczynając od poszukiwania prawdy o UFO, znalazł się w centrum międzynarodowego konfliktu i dziesięcioletniej walki z ekstradycją. Zdiagnozowanie u niego zespołu Aspergera zmieniło sprawę z prawnej na humanitarną i to właśnie pozwoliło Wielkiej Brytanii powstrzymać ekstradycję ze względu na prawa człowieka.
Sprawa ta zapoczątkowała reformy w prawie ekstradycyjnym (w tym wprowadzenie forum bar), uwypukliła problemy wymiaru sprawiedliwości dla osób z autyzmem i stała się przykładem tego, jak przestępstwa cyfrowe wymagają bardziej zniuansowanego, ludzkiego podejścia. Historia Gary'ego McKinnona jest ostrzeżeniem dla tych, którzy mają umiejętności techniczne, silne przekonania i nie doceniają granicy między ciekawością a przestępstwem.
Dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej
- Najsłynniejszy haker na świecie: historia Kevina Mitnicka
- Od Sony do Xiaomi: jak geografia produkcji elektroniki zmieniła się dwukrotnie w ciągu 30 lat
- Patriarcha Steam i bohater gamingowych memów: historia Gabe'a Newella
- Od nieudanego urządzenia do gotowania ryżu do triumfu PlayStation: historia Akio Mority