Rosja tłumi GPS w Bałtyku: badacze zlokalizowali źródła sygnałów koło Kaliningradu

Autor: Anry Sergeev | 03.07.2025, 13:12
Odkryto architekturę systemów REB przybrzeżnych: co leży u podstaw ochrony Ilustracyjne zdjęcie systemów REB przybrzeżnych. Źródło: DALL-E

Polscy badacze w końcu podpowiedzieli światu, skąd dokładnie Rosja rozpętuje chaos w niebie i na morzu regionu Bałtyku. Dzięki sieci stacji monitorujących śledzili miejsca uruchomienia zakłóceń dla nawigacji satelitarnej (GNSS) i wskazali na Kaliningrad oraz okolice Petersburga. Pomysłowi wojskowi korzystają zarówno z tłumienia sygnałów, jak i spoofingu — bardziej wyrafinowanej techniki podmieniania współrzędnych, która może sprawić, że samoloty czy statki pomyślą, że znajdują się w zupełnie innym miejscu na mapie.

Przybliżona trajektoria rosyjskiego zakłócania GNSS
Przybliżona?trajektoria rosyjskiego zakłócania GNSS, wychodzącego z Bałtyjska, Kaliningrad, stan na 29 marca 2025 roku. Ilustracja: Morski Uniwersytet Gdyński, Uniwersytet Kolorado, Morska Administracja w Gdyni

Od momentu inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku problemy z GPS stały się codziennym bólem dla pilotów i żeglarzy w regionie Bałtyku. Lotniska były zamykane, rejsy odwoływane, a statki „wędrowały” po morzu, jakby ktoś kręcił ich kołem sterowym losowo. W marcu tego roku osiem europejskich krajów miało dość – złożyli skargę do ONZ. Jednak oficjalna Moskwa utrzymuje dumną radiową ciszę.

Wyniki lokalizacji źródła zakłóceń GNSS
Przykład wyników lokalizacji źródła zakłóceń GNSS z 4 maja 2025 roku, gdzie skupisko statków wskazuje na sfałszowane dane. Ilustracja: Morski Uniwersytet Gdyński, Uniwersytet Kolorado, Morska Administracja w Gdyni.

Tłumienie Bałtyku: technika i lokalizacje

Zespół dowodzony przez Jarosława Cydejko z Gdańskiego Uniwersytetu Morskiego zarejestrował ataki z Kaliningradu – szczególnie z rejonu kompleksu antenowego Okunevo i Bałtyjska. Tutaj od dawna stacjonują jednostki walki radioelektronicznej, a na zdjęciach satelitarnych już od 2018 roku widoczny jest system GT-01 „Murmańsk-BN” z antenami o wysokości 32 metrów. Jest on w stanie tłumić komunikację na odległość do 8000 km.

Zdjęcie systemu Murmańsk-BN: armyrecognition.com

Przy tym zakłótniki nie muszą być koniecznie stacjonarne – eksperci zauważyli, że urządzenia wielkości pudełka po butach mogą zakłócać GPS na kilka kilometrów wokół. Niektóre systemy poruszają się nawet, jak w przypadku nadajnika, który „wędrował” po okolicach Petersburga.

O Murmańsku-BN

Murmańsk-BN to nowoczesny rosyjski kompleks walki radioelektronicznej (REB), opracowany przez firmę KRET do prowadzenia dalekozasięgowego tłumienia komunikacji przeciwnika. System wprowadzono do służby w 2014 roku i po raz pierwszy rozłożono na Krymie, a później w obwodzie kaliningradzkim i na arktycznych bazach FR. Główne zadanie kompleksu to tłumienie krótkofalowego (HF, 3–30 MHz) wojskowego komunikatu NATO, w tym systemu HF Global Communications System (HFGCS) USA, a także wysokoczęstotliwościowej komunikacji satelitarnej.

Murmańsk-BN składa się z grupy ciężarówek KAMAZ z teleskopowymi antenami o wysokości do 32 m, punktu dowodzenia, generatorów i pojazdów pomocniczych. Cały kompleks ma do 16 anten, rozkładany w ciągu 72 godzin i może tworzyć zakłócenia na obszarze do 640 000 km². Zasięg działania — 5000–8000 km, co pozwala wpływać na komunikację wojsk w Europie, na Bliskim Wschodzie, a nawet częściowo w USA.

Murmańsk-BN może automatycznie wykrywać źródła promieniowania radiowego, przeprowadzać rozpoznanie radiowe, przechwytywać i tłumić sygnały statków, samolotów oraz satelitów przeciwnika, blokując przekazywanie informacji między nimi. System jest w stanie wpływać na działanie awioniki nowoczesnych samolotów, w tym F-35, oraz utrudniać sterowanie „inteligentną” bronią i dronami. W 2024 roku ujawniono, że Murmańsk-BN został również rozmieszczony w Iranie w celu przeciwdziałania amerykańskim i izraelskim systemom komunikacji.

Wojna hybrydowa czy przypadek?

Kraje bałtyckie, Niemcy i Szwecja uważają to za element wojny hybrydowej. Jednak Cydejko jest bardziej powściągliwy: według jego słów, większość zakłóceń to efekt uboczny działania systemów wojskowych, a nie wymierzone ataki na cywilne samoloty czy statki.

Niemniej jednak, skutki tego stają się mniej irytujące. W Tartu, na przykład, z powodu zależności od GPS lotnisko musiało odwoływać rejsy.

A co robić?

Naukowcy proponują cofnięcie się do ery przed GPS – używanie naziemnych boi oraz systemów inercyjnych. Niemcy już wdrażają projekt R-Mode Baltic: statki określają współrzędne za pomocą naziemnych stacji. Podobnie w Wielkiej Brytanii działa już system eLoran, a Korea Południowa opracowuje własny na skutek ciągłych cyberataków ze strony Korei Północnej. Jeśli wierzyć ekspertom, piloci i żeglarze znów muszą ćwiczyć z kompasem i mapą. Bo dopóki satelity latają wysoko, zakłótniki na ziemi działają stabilniej niż rozkłady lotów tanich linii lotniczych.

Źródło: Defense News