10 rzeczy, za które nie lubię XXI wieku

Autor: Nina Glushchenko | 07.09.2022, 14:15
10 rzeczy, za które nie lubię XXI wieku

Nie tak dawno podzieliłem się burzliwym zachwytem nad fantastycznymi możliwościami, jakie nasz czas otwiera przed człowiekiem (a przede wszystkim dla mnie). Ale mówiąc o urokach życia w sieci postępu, byłoby nieszczere nie wspomnieć o jego aspektach ubocznych. O rzeczach, które, szczerze mówiąc, zostały już upieczone.

1. Śmierć przestrzeni danych osobowych

I natychmiastowa dostępność dla szerokiej gamy niezrozumiałych osobowości mojego osobistego czasu. Nie byłoby w tym (prawie) nic złego, gdyby inni respondenci nie oburzyli się (z każdym dniem coraz bardziej nachalnie), że nie zawsze odpowiadam na ich wiadomości błyskawicznie. Nie odpowiadam na Skype, ściągają Vibera lub pocztą z pytaniami o to, gdzie jestem. Albo nawet najbliżsi ludzie nie mogą w każdej chwili zadzwonić. Zapomniana jest zasada „po 9 i przed 21”. Najbardziej irytujące jest to, że za serią bezsensownych wiadomości od niezrozumiałych respondentów, naprawdę ważnych i od naprawdę ważnych osób nie poświęca się wystarczającej uwagi.

 Nie ma bardziej zniechęcającego obrazu niż smartfon z dziesiątkami wiadomości we wszystkich dostępnych usługach.

Im więcej narzędzi komunikacyjnych używam, im więcej osób zaangażowanych w proces, tym wolniej reaguję na nową partię przychodzących wiadomości. Kilka lat temu telefon sam w sobie był pretekstem do odpowiedzi. Większość otrzymanych listów nie pozostawała nieprzeczytana w skrzynce odbiorczej dłużej niż kilka godzin. Starałem się szybko odpowiadać na pytania w posłańcach. Teraz dla mnie nie ma bardziej zniechęcającego obrazu niż smartfon z dziesiątkami wiadomości we wszystkich dostępnych usługach. Niech mrugają i bulgotają.

Szum informacyjny jest coraz głośniejszy. Złamanie smartfona czy powrót do „dialera” nie wchodzi w grę (przynajmniej na razie), więc trzeba założyć maskę obojętności i spóźnionych odpowiedzi. Nic na to nie poradzę. Pochodzi z wnętrza.

2. Monodieta informacyjna

Możliwość samodzielnego dobierania treści (a nie z tego, co pokazuje trzy i pół kanałów w telewizji i pięć oficjalnych gazet) nie czyni nas bardziej wybiórczymi. Pozwala na dokładniejszy dobór źródeł, które udowadniają słuszność własnego stanowiska. Spróbuj na przykład być przekonanym mięsożercą, aby przeczytać publikację dla wegetarian lub być ateistą, aby spojrzeć w światło wierzących (lub odwrotnie, jeśli masz coś przeciwnego). To, do cholery, jest niewygodne i nie odpowiada mojemu poprawnemu obrazowi świata!

Proszę bardzo, moi drodzy maniacy, tak mocno wierzcie, że wasze spory o Apple i Microsoft mają wielkie znaczenie dla ludzkości. Ale jeśli wejdziesz na giełdę, to ci ludzie muszą długo tłumaczyć, czym jest pamięć RAM, dlaczego więcej megapikseli w aparacie nie zawsze jest lepsze. Często odwiedzasz ludzi z internetu?

Google wie o mnie więcej niż ktokolwiek na świecie dzisiaj

Imponuje mi to, że entuzjaści mediów społecznościowych są całkowicie przekonani, że cały świat myśli jak ich znajomi na Facebooku. I że cały świat jest zaniepokojony tymi samymi problemami. I że świat jest taki, jak jest napisany w sieciach społecznościowych. I żadnego innego.

3. Już bardzo się boję, że stworzą reklamy, od których nie mogę uciec.

Ta myśl psuje mi nastrój i sprawia, że ​​się martwię. Kiedyś znacznie ułatwiałem decyzje zakupowe. Ponieważ nie otaczało mnie tyle reklam krzyczących, że nie mógłbym żyć bez tego produktu. Teraz myślę długo i skoncentrowanie, moje pragnienie lub aktywność mediów sprawia, że ​​rozstaję się z kolejną kwotą. W końcu Google wie o mnie więcej niż ktokolwiek żyjący dzisiaj na Ziemi. Nadal nie jestem do końca pewna, czy potrzebuję ubrania do biegania w odpowiedniej tkaninie, odpowiednio wspierającej odpowiednie mięśnie. Albo że muszę pić dwa litry wody dziennie. Albo że potrzebuję tych cholernych multiwitamin.

4. Nie ma bardziej wiarygodnych faktów

Niezwykłe fakty i starannie nitowane domysły wystają zewsząd. Kto ma rację? Jak to zinterpretować? Nie rozumiem. W wielu kwestiach nie mam jednoznacznego zdania. Po prostu dlatego, że przyznaję, że nie potrafię odróżnić faktu od fikcji. I nie jestem pewien, czy mam wystarczająco dużo informacji. Pozostaje tylko trzymać się linii postępowania podyktowanej uniwersalnymi wartościami. Mam nawet taki test. Kiedy nie wiem, co robić, przypominam sobie, że najważniejsze to nie zachowywać się jak pan. Wtedy wybór rozwiązania staje się bardziej oczywisty. Ale naprawdę chciałbym móc dokonywać wyborów i działać w oparciu o znajomość faktów.

Każda, absolutnie każda informacja jest łatwa do sfałszowania. Każda najbardziej absurdalna teoria jest łatwa do wyrzucenia z powietrza. Boty kręcą fałszywe wiadomości w sieciach społecznościowych, boty mnożą fałszywe wiadomości, tworzą masę krytyczną polubień i udostępnień, aby dostać się do kategorii szanowanych źródeł. Sprawiają, że zauważalne są różne niezrozumiałe śmieci. Ludzkość tworzy horrory, w których niszczą nas straszliwe humanoidalne stosy metali i obwodów, najmądrzejsza sztuczna inteligencja, straszne wirusy z laboratoriów. Ale niszczą nas boty stojące na granicy człowieka (źródło aktywności) i technologiczne (siedlisko), które skutecznie podżegają do konfliktów w Internecie i rozgrzewają wojnę w głowie. Potem w kuchniach świata, wieczorami, pod promieniami lampy, powoli toczą się rozmowy, że jesteśmy lojalni i tolerancyjni, a oni są bękartami, nienawidzą się nawzajem i my też będziemy zabijać. Odwiedziłem wiele kuchni ludzi po różnych stronach barykad różnych konfliktów. Wszędzie puszczany jest ten sam film o tolerancji, wszędzie emitowane są głupoty, pospiesznie skomponowane na ten sam obraz i podobieństwo. Żaden z punktów widzenia nie może zostać udowodniony ani obalony, ponieważ niczego nie można zweryfikować. Możesz wybrać tylko te argumenty, które są bardziej zgodne z poglądami.

Tak, a firmy aktywnie wykorzystują boty do własnych celów - zakupione recenzje, komentarze, opinie wypaczają rzeczywistość, tworzą popyt na rzeczy niskiej jakości, a czasem nawet destrukcyjne dla człowieka. A wśród głosów kupionych w Internecie głosy rozsądku giną i brzmią nieprzekonująco.

5. Istnieje ogromna przepaść między tymi, którzy mocno „wiszą” na nowoczesnych sposobach pozyskiwania i wymiany informacji, a tymi, którzy nie są w żaden sposób zaangażowani w ten proces.

W stylu komunikacji, stosunku do informacji, w wartości ludzkich wartości (przepraszam za kalambur), w zestawie umiejętności i innych ważnych szczegółach. I stale rośnie. Dostanie się nawet z niezbyt zaawansowanego technologicznie Kijowa do spokojnej prowincji jest jak policzek w twarz. Nie jest to jednak nawet kwestia geografii. Dziwnym zbiegiem okoliczności wśród moich znajomych nie ma ani jednej rodziny, która byłaby naprawdę pasjonująca się sobą, z ciepłymi i żywymi relacjami, a jednocześnie aktywną obecnością w Internecie. Nie wiem jak ty. Kiedy piszę te słowa, boję się o siebie.

Ale jest też minus - szczerze dręczą mnie znajomi i krewni, którzy jeszcze nie zaprzyjaźnili się z Google. „Proszę znaleźć numer telefonu do tego banku”, „sprawdź, którym agencjom możesz zaufać”, „jak wyrobić paszport?”. Tak, idź przez las, masz taki sam Internet jak ja!

6. Internet stał się dostępny dla głupich i niepiśmiennych. I przez niego wszyscy ci ludzie też weszli do mojego życia

I spójrz, w co oni to zamieniają. I ona też.

Zaledwie tydzień temu odkryłam wspaniały świat chińskich sklepów internetowych dla mojej bliskiej przyjaciółki. Człowiek ze wspaniałej rodziny z doktoratem. Uczyłem się dobrze w szkole i na uniwersytecie. Nie filolog. Zna kilka języków, rosyjski - ojczysty.

Kilka dni temu rozmawialiśmy z nią o efektach zakupów. Znajoma powiedziała, że ​​niektóre opinie na Aliexpress wydawały jej się fałszywe. Mówi, że są jakieś dziwne i śmieszne błędy. Na przykład ludzie mylą „tsya” i „tsya”. Popełniają głupie błędy w słowach. Cóż, rodowity rosyjski nie może ich pomylić. W końcu szkoła, uniwersytet, książki… Ale żyjemy we własnym, cudownym świecie ludzi z doskonałym dyplomem, wyższym wykształceniem i N czytanych co roku książek. Wcześniej nie stykaliśmy się z tymi, którzy nie opanowali chociażby tabliczki mnożenia i „córki kapitana”. Jeśli się dotkną, łatwo mogą się od nich wymknąć. Ale Internet rozwija się właśnie dzięki nim. Będzie ich więcej. I nie wiem, gdzie się przed nimi ukryć. Prawdopodobnie stanie się to łatwiejsze, jeśli złamiesz smartfon.

7. Nie musisz płacić za swoje słowa

Komunikacja stała się nietaryfowana. Bezpłatna skrzynka odbiorcza. Nieograniczone plany transmisji danych. W sieci nie ma opłat. Więcej ruchu i usług w pakiecie niż potrzebuje użytkownik. Gigabajty miejsca na książki, muzykę i filmy na dość tanich nośnikach. Kto to wszystko będzie czytał, oglądał, słuchał? Rozważać? Myślę, że to katastrofa. Przestaliśmy doceniać jednostkę znaczenia. Wokół jest zbyt wiele znaczeń. I wszystko za darmo. Albo sto za cenę jednego. Dzięki, ale nie potrzebuję tak dużo.

Nie łączyłem się z planami taryfowymi operatorów, które zakładają bezpłatną komunikację głosową między abonentami. Moim zdaniem dewaluuje to cenny kontakt między ludźmi. Uczy lekceważenia słów i obietnic. Za każdą jednostkę komunikacji należy podać przynajmniej symboliczny grosz.

8. Całkowita zależność technologiczna (w moim kręgu społecznym)

Uzależnienie od technologii to niesamowita rzecz. Trudno zrozumieć, w którym momencie następuje sadzenie. Nie niszczy ciała i nie wydaje się mieć szkodliwego wpływu na psychikę. Ale całkowicie zniekształca interakcje społeczne, niszczy przyjęte kanony komunikacji, łamie biorytmy i zdecydowanie zmienia mózg.

Tego lata zostałam dosłownie wyrzucona ze stołu, bo jedną ręką próbowałam zjeść śniadanie, a drugą kartkować pocztę służbową, nie jest to w zwyczaju robienie tego w przyzwoitych domach

Do niedawna ironizowałem na posty na temat uzależnienia technologicznego i wychodzenia z niego. Zaskakuje mnie histeria około 99% popularnych filmów na Youtube i historie typu „jaki kolor ma sukienka”. Zwykle nie czuję zainteresowania takimi treściami i staram się ich nie trzymać.

...I wtedy tego lata dosłownie wyrzucono mnie ze stołu, ponieważ jedną ręką próbowałam zjeść śniadanie, a drugą przerzucać wiadomości służbowe lub rozmawiać przez Skype. W przyzwoitych domach nadal nie jest to akceptowane. I nie pamiętam, kiedy przekroczyłem tę linię. Po tym incydencie zacząłem ostrzegać nieciekawych rozmówców ironicznym tonem, że, jak mówią, mam uzależnienie od Internetu, podczas rozmowy okresowo zanurzę się w Internecie. Jak się okazało, jest to bardzo wygodny sposób na zamrożenie nieprzyjemnych ludzi lub dziwnych sytuacji.

Ale wkurza mnie, gdy mój rozmówca pozwala sobie na natychmiastowe odpowiadanie na wiadomości na swoim smartfonie podczas rozmowy ze mną. Niecierpliwy. Ale mogę też zakopać się w moim ekranie. Nic złego się nie stanie, jeśli po spotkaniu odpowiem na wszystkie wiadomości. Cóż, lub prawie wszystko, jakaś część jest nadal ważna. Więc odłóż telefon i porozmawiajmy, a będziesz miał do czynienia z wymyślonymi przyjaciółmi w domu. Albo w drodze do domu, stojąc w korku. Na razie skup się na mnie. Mój wolny czas nie jest gumą.

Zdarza się też, że wypadasz ze swojego technologicznego raju w jakiś równoległy wszechświat, w którym usługi Google nie działają. A życie się zatrzymuje. Całkowicie i całkowicie. A nawet łódź ratunkowa VPN nie może dotrzeć, aby zapewnić dostęp do znanych funkcji. Z powodu wolnego internetu, z powodu potężnego lokalnego firewalla, bo sieć nie została ułożona... Najgorszy koszmar dla mnie dzisiaj wygląda mniej więcej tak.

9. Zaprzyjaźnienie się z tymi, którzy nie używają tych samych narzędzi komunikacji, stało się całkowicie niemożliwe.

Nie wyobrażam sobie, jak możesz przyjaźnić się z kimś, kto nie ma na przykład Skype'a. Bo mimo całej mojej nienawiści do niego, serwis pozostaje moim głównym kanałem komunikacji. Ważniejsze niż poczta czy komunikacja mobilna.

Irytujące, gdy kolejny nowy znajomy uzna, że ​​na pewno może mnie przekonać, żebym usiadł na Facebooku

Jednocześnie sieci społecznościowe wcale mnie nie przyciągają. I denerwuje mnie, gdy kolejny nowy znajomy uzna, że ​​na pewno może mnie przekonać, żebym usiadł na Facebooku i tym podobnych rzeczach. Rozumiem, że mogą być dobrym narzędziem pracy. Ale zupełnie nie interesuje mnie dotarcie do aktualnych wiadomości przez czyjeś pierwsze zęby czy chomika tańczącego zabawną lambadę. Wszystkie te sieci społecznościowe desperacko mieszają to, co prywatne z publicznym.

10. Praca i życie osobiste są ze sobą ściśle powiązane.

Pomysł skupienia się na pracy w godzinach pracy i na osobistym – osobistym wydaje się teraz utopią. W każdym z nowoczesnych kanałów komunikacji zachodzą kontakty z obu sfer życia. Te kontakty piszą, dzwoń, pisz jeszcze raz i dzwoń ponownie w dowolnym momencie i w dowolnym miejscu. Dzień, noc, poniedziałek rano, sobota wieczorem, środa po południu. Jak ogólnie przyszedł pomysł. I z tego powodu jestem w ciągłym napięciu związanym z procesami pracy, a w ciągłym podnieceniu osobistymi okolicznościami - ciągle i jednocześnie muszą pasować do mojej głowy.

PS

Ale szczerze mówiąc, to wszystko nie jest takie straszne, bo gdy wszystko jest całkowicie upieczone, możesz pociągnąć przełącznik. Wciśnij przycisk, odłącz się od wszystkiego i pomachaj na południe. Gdzie życie płynie zupełnie inaczej. Gdzie w październiku można wylegiwać się na plaży i chłonąć ostatnie ciepło nadmorskich kamieni, obserwując powolne tango chmur i chmur na niebie. A następnie w odpowiednim momencie naciśnij przycisk ON i wróć do systemu. Co zapewni swobodę poruszania się, łatwość komunikacji i szybki dostęp do wszelkich informacji.